Podobno
gdzieś –
najprawdopodobniej w Brazylii –
żyje naprawdę szczęśliwy człowiek.

Władimir Majakowski, Tragedia

Bez tytułu, 2018. Autor: Roberto Bellini. Dzięki uprzejmości artysty

Gdy wstaję od biurka, mailowa skrzynka odbiorcza ciągle nie może się załadować. Idę do kuchni jak małe dziecko, które chce ukraść ze spiżarni puszkę mleka skondensowanego, z sercem bijącym mocno z emocji, a ryzyko przyłapania na gorącym uczynku jest prawie tak samo nie do zniesienia, jak pragnienie, by wziąć łyk słodkiego białego napoju. Znajdują się dość blisko siebie (biurko i kuchnia), i całe szczęście, bo nie mam czasu, żeby po drodze dumać nad swoim życiem.

Ciągle towarzyszy mi robactwo, które pojawiło się w mieszkaniu przed dzisiejszą burzą tropikalną. Rankiem pająk dostał się do kosza na śmieci w toalecie, ale postanowiłem zostawić go w spokoju, żywego, pod pokrywką. Dwa miesiące wcześniej kilkanaście biedronek krążyło dokoła żyrandola i gziło się nad moją głową. Przyniosły mi szczęście – następnego dnia poznałem bogatego faceta, któremu moje towarzystwo najwyraźniej przypadło do gustu tak bardzo, że zapłacił za cały mój wieczór w najdroższym klubie ze striptizem w Belo Horizonte.

Otwieram szafkę w kuchni i znajduję trzy pękate słoje z lakto-sfermentowanymi warzywami, następnie podejmuję reumatoidalny wysiłek, żeby zanieść słoiki na stół. Otwieram wszystkie po kolei; cuchnie z nich ponad wyobrażenie. Kwaśnawa woń jest nieprzyjemna, a jednak kusząca w pewien gnilny, zdegenerowany sposób. Nie umiem powiedzieć, czy któreś z tych warzyw się zepsuły. (Pesymistycznie zakładam, że tak). W Minas Gerais jedzenie sfermentowanej żywności jest alegorycznym tabu. Nasza obsesja na punkcie czystości nie daje tajemniczym bakteriom najmniejszej szansy, żeby demolowały nam żołądki.

Bez tytułu, 2018. Autor: Roberto Bellini. Dzięki uprzejmości artysty

Gdy ktoś pisze o jakimś kraju, zwłaszcza ojczystym, musi zgrywać zarówno tchórza, jak i bohatera. Musi to robić wrednie i szybko, bez zbytniego namysłu, dążąc jedynie do stworzenia synkretycznej mikstury, która raczej nie będzie smaczna lub choćby strawna ani dla rodaków, ani dla obcych. Miskę, zapełnioną substancją podobną do galarety, należy nieść z ufnością, choć może się okazać bezużyteczna i w końcu wyczerpią się czas i cierpliwość wszystkich.

To w stylu Mineiro: jak najbardziej marnować czas innych ludzi, upatrując w tym sposób na przeciwstawianie się dyktatom, gromadząc informacje, unikając zbyt wielu pytań albo wyjawiając motywy kryjące się za tak nieciekawym zachowaniem. Oczywiście najpierw trzeba przekonać rozmówcę, że zawsze jest czas do stracenia, zawsze jest czas na pogawędkę, na żarty, na spacery, plotki, picie, na nic.

Mineiro musi przybierać fałszywie miłą, sympatyczną postawę tak samo wobec Brazylijczyka, jak i cudzoziemca, bo nie może zaprzeczyć swojej patologicznej skłonności do obmowy. Nic nie sprawia mu większej przyjemności (i nie jest bardziej nieodparte) niż cierpliwe obserwowanie innych, żeby później bezlitośnie ich krytykować. Oczywiście nie jest to postępowanie typowe wyłącznie dla ludzi z Minas Gerais, ale Mineiro zazwyczaj robi to z gracją, z niejaką godnością i asertywnością, które gwarantuje wyłącznie pewien poziom spokoju umysłu. Choć może to brzmieć szokująco, Mineiro bardzo, ale to bardzo szanuje ludzi, których krytykuje, gdy już zmarnował ich czas.

Być może zachodzi pewna ewolucja od czasów familiaricide in commutatione eius possessio, które odróżniało Minas od reszty kraju już od pierwszych dekad jego istnienia. W obliczu iście pornograficznej ilości złota, niewyobrażalna chciwość skłoniła niektórych bandeirantes1 do wymordowania towarzyszy, będących ich najbliższymi przyjaciółmi. W tamtych czasach zgładzenie całej rodziny (i przejęcie jej mienia) było najlepszym źródłem dochodu. Oczywiście skłonność ta stała się subtelniejsza, raczej psychologiczna niż wyrażana czynem, ale stopniowo ukształtowała charakterystyczną dla Mineiro podejrzliwość: niechęć do zaufania tym, którzy są nam bliscy, stała się silna jak – albo nawet przewyższała – niechęć do zaufania innym.

Niefortunne cliché: odkrycie obfitości złota to bardziej klątwa niż dobrodziejstwo. Na ogół uruchamia niekończące się błędne koło nadziei i rozczarowań. W Minas zaczęło się to od narodzin w Ouro Preto elity intelektualnej, której ekstrawaganckie i sekretne upodobania nie pozwoliły jej jako wspólnocie osiągnąć niczego godnego uwagi. Powoli ukształtował się krajobraz mentalny, który po upływie stuleci wciąż obradza sumiennym samobiczowaniem. Choć Mineiro postrzegany jest jako człowiek kompetentny i zaangażowany, ciągle zawodzi swoją rodzinę, przyjaciół, koncentryczne kręgi szerszych relacji. Przynajmniej we własnym mniemaniu.

Bez tytułu, 2018. Autor: Roberto Bellini. Dzięki uprzejmości artysty

Bohaterowie Mineiro giną samotnie pod koniec opowieści, a ich poszukiwanie wolności nieustannie niweczą konserwatyzm kulturalny i wspomniana podejrzliwość. Pozytywna postawa zostaje przysypana wieloma warstwami jałowej ziemi wyzbytej złota, ostatecznie objawiając się na płaszczyźnie metafizycznej, w formie reinkarnacji kardecystycznej albo poprzez życie pełne konformizmu i potulne podążanie za dawno ustanowionym obyczajem. Jak opisuje to Guimarães Rosa2:

Zadumane i oszczędne rysy [Mineiro], powaga i interioryzacja, które narzuca góra – skompartmentalizowany, zdystansowany, odizolowany, trudny. Upodobanie do pieniędzy in abstracto. Nieufność i ostrożność – bo były roje policjantów, tajnych agentów, biurokratów, poborców podatków, żołnierzy i konwojentów, prokuratorów i szpiegów, dręczących, niszczących, egzekwujących, knujących, karzących, opodatkowujących, demaskujących wybiegi, bezwstyd, przemyt, a to utrata diamentów i złota, przyzywających złowieszczo potęgę państwa, wieczne zagrożenie dla tych czujnych ludzi, którzy musieli nauczyć się ukrywać. Uczciwość przebiegła i kręta, jak wysokogórski potok, jak u mistrzów biernego oporu. Powściągliwe maniery ludzi schwytanych w potrzask mglistych poranków i mglistych nocy smutnych miast, pomiędzy religią a rządami zbiorowości, surowe; to maniery ludzi o zakutanych duszach, chociaż miastowe i uprzejme3.

Położone w interiorze Brazylii Minas Gerais to dziś spokojny zakątek, w którym kierowcy ciężarówek mogą zatrzymać się na kawę. Zakątek, w którym gniew wywołuje niezadowolenie, chyba że należysz do garstki uprzywilejowanych. Zakątek, w którym mnoży się bydło i nic istotnego prawdopodobnie się nie wydarzy. Niemniej jednak – a może właśnie dlatego – ulokowało się tutaj ostatnio kilka globalnych koncernów, korzystając z naszej kultury sekretności. Takim przypadkiem jest ******, z gigantyczną czteropiętrową siedzibą na szczycie biurowca w Belo Horizonte, stolicy Minas. To ich jedyny dział ****** w całej Ameryce Łacińskiej, ale nikt w mieście chyba nie wie o tym zbyt wiele. Po podpisaniu umowy o zachowaniu poufności – którą prawdopodobnie właśnie naruszam – przydzielono mi zadanie napisania scenariuszy do czterech wideo promujących to biuro. Gdy nagrania były gotowe do emisji powiedziano mi, że zostaną pokazane wyłącznie pracownikom i gościom firmy. Nigdy nie będę mógł pokazać ich nikomu innemu, bo naruszę warunki umowy. Nigdy nie będę mógł powiedzieć, że wykonałem tę robotę, dla mnie lepiej o niej zapomnieć, sekretnie, potulnie, jak dobry Mineiro. Przynajmniej zapłacili w terminie, do czego Mineiro nie są przyzwyczajeni.

Ale ta bierna postawa w końcu fermentuje w słojach konformizmu. Mentalność radykalnie się zmieniła od pierwszych lat XXI wieku, gdy kraj przeżywał kolejny krótkotrwały boom gospodarczy i został wyniesiony jako członek BRICS do roli gracza, mającego zaraz dołączyć do światowej pierwszej ligi. Wyglądało, jakby „kraj przyszłości”, wstrętne określenie ukute przez Stefana Zweiga w 1941 roku i niezłomnie wbijane nam do głowy od prawie osiemdziesięciu lat, wreszcie miał się stać „krajem teraźniejszości”. Wbrew optymizmowi, i to po raz kolejny, marzenie pierzchło jak przejrzały dżakfrut wrzucony do wody: tropikalna nadzieja, mdłe frustrujące rozczarowanie.

Bez tytułu, 2018. Autor: Roberto Bellini. Dzięki uprzejmości artysty

Mineiro dostrzega jeszcze jedno kręcące się błędne koło i unika rozmowy o nim. Nie ma nic nowego: przeżył to samo już wiele razy. Nie zamierza wyciągać filozoficznych wniosków. Otto Lara Resende4, jeden z samozwańczych „czterech Mineiro intymnej apokalipsy” (do grupy tej należeli także Fernando Sabino, Paulo Mendes Campos i Hélio Pellegrino), ułożył kilka wyjątkowo dowcipnych aforyzmów, które uchwyciły prawdziwego ducha tej ziemi. Najbardziej znany, „Mineiro pomoże ci tylko w przypadku raka”, jest bez wątpienia chwytliwy i ponury, ale na pewno nie najgłębszy. W bezkompromisowym i krytycznym duchu prawdziwego bohatera-tchórza końca XX wieku, Otto osiągnął więcej w opisach Minas swoją wnikliwością, płynącą z postawy „pierwsza myśl najlepsza”, niż większość ujęć historycznych czy socjologicznych.

„Zasadzka to największy wkład Minas Gerais w kulturę ogólnoświatową”.

„W Minas Gerais ludzie nie mówią «dalekowzroczność», tylko «daleko-dalekowzroczność»”.

„Minas Gerais zawsze można znaleźć tam, gdzie było”.

Słoje z lakto-sfermentowanymi warzywami też można znaleźć tam, gdzie były. Najprawdopodobniej nikt ich nie otworzy i nie posmakuje zawartości. Podejmuję jeszcze jeden reumatoidalny wysiłek, żeby po raz ostatni zanieść słoje do szafki, ale tym razem trudno nie myśleć po drodze o swoim życiu. „Te słoiki wybuchną mi w twarz i rozbryzną się po całej podłodze”. Jestem jak najdalszy od bycia jedynym Mineiro, który szczerze, otwarcie rozpacza nad obecną fermentującą skrajnością, cuchnącą bardziej niż kiedykolwiek. Może błędne koło wyhamowało? Może klątwa ogranicza się tylko do najbardziej złowrogich sytuacji: zdławienia nadziei poza nadzieją, śmierci pozytywnej połowy?

Biedronki dawno przepadły. Obecni goście to między innymi komary, które po cichu roznoszą między sobą żółtą febrę, dengę, zikę i czikungunię. Ci krwiopijcy dźwigają brzemię status quo potężnych elit, które przebudziły się nagle w trakcie własnego pogrzebu: rzygają rzeką błota na uczestników, przywołują z powrotem mdłość życia pośród nierówności społecznych i żądają, abyśmy zagłuszyli własne sumienia i w ten sposób pozostali ślepi na byt skrajnie biednych ludzi, żyjących bez cienia nadziei w skrajnie biednych warunkach.

Na razie grom jest niemy, zdławiony jak przypływ nadziei w humorystycznym określeniu „kraina bez zła”5. Postrzegane cnoty synkretyczne to epifenomeny. Nie zdoławszy dojść do ładu z własnymi materialnymi, filozoficznymi i metafizycznymi paradoksami, Minas Gerais z powodzeniem uciekł się do mrocznej wyjątkowości patafizyki. Ale nie jako do trendu, ani próby wyparcia czy zbawienia. Trochę czasu minęło, odkąd Campos de Carvalho6 zadeklarował swoją miłość do nocy, ale przyznał się do zażywania proszków nasennych. Minęło też trochę czasu, odkąd Affonso Ávila7 doszedł do wniosku, że Mineiro nigdy nie dochodzą do żadnych wniosków.

Tłumaczenie z języka angielskiego: Robert Sudół

BIO

Guilherme Lessa (ur. 1978) jest pisarzem, redaktorem, dramaturgiem, scenarzystą i tłumaczem z Belo Horizonte (Brazylia). Autor sztuk teatralnych, filmów i serialu (w przygotowaniu) osnutego wokół wątków młodości, seksualności i społecznej kruchości brazylijskich przedmieść. Konsultant kreatywny i merytoryczny muzeów takich jak Instituto Inhotim w Brumadinho czy Museu da Inconfidência w Ouro Preto. Zajmuje się również interaktywnym opowiadaniem, mapowaniem wideo/3D i scenografią wideo. www.guilessa.com

Roberto Bellini jest artystą wizualnym z Juiz de Fora (Brazylia). Jego prace, rygorystyczne pod względem formalnym, nawiązują do brazylijskiego krajobrazu, mitologii i psychologii, dialogując z tradycją artystyczną, prymitywizmem, fotografią i ruchomym obrazem.


* Zdjęcie w tle: bez tytułu, Roberto Bellini, 2018. Dzięki uprzejmości artysty.

[1] Siedemnastowieczni awanturnicy, którzy wyruszali z regionu São Paulo, wówczas zwanego kapitanatem San Vicente, i przenikali do serca dzisiejszej Brazylii w poszukiwaniu bogactw. Ich ekspedycje, nazywane bandeiras (co po portugalsku znaczy „flagi”), zwykle składały się także z niewolników (do dźwigania ekwipunku, zapasów ubrań itp.), rdzennych mieszkańców (w roli przewodników) i psów (do tropienia i ujadania).

[2] João Guimarães Rosa (1908–1967) jest przez wielu uważany za najważniejszego brazylijskiego powieściopisarza XX wieku. Urodzony w Cardisburgo, małym miasteczku w środkowej części Minas Gerais, Rosa jest autorem takich klasycznych pozycji, jak Sagarana i Wielkie pustkowie. Ceniony głównie za umiejętność oddania mowy potocznej w literaturze wysokiej.

[3] Aí está Minas: a mineiridade (Oto Minas: Mineiro), pierwotnie opublikowane w czasopiśmie „O Cruzeiro”, 25 VIII 1957 r.

[4] Otto Lara Resende (1922–1992), brazylijski pisarz i dziennikarz urodzony w São João Del-Rei w stanie Minas Gerais.

[5] Nawiązanie do Pindoramy, wolnej od zła mitycznej krainy ludu Tupi-Guarani, usytuowanej na atlantyckim wybrzeżu Ameryki Południowej, do którego dotarły ludy Tupi i Guarani. Pindorama to także nazwa, której do dziś plemiona andyjskie i inne południowoamerykańskie używają na określenie Brazylii. Wzmianka o niemym gromie odnosi się do tupã, co oznacza zarówno „boga” w ujęciu ogólnym, jak i „dźwiękową manifestację boga” (grom).

[6] Walter Campos de Carvalho (1916–1998), brazylijski pisarz urodzony w Uberaba w stanie Minas Gerais, niezbyt doceniany przez swoich współczesnych, ale obecnie coraz bardziej popularny i chwalony przez krytykę.

[7] Affonso Ávila (1928–2012), jeden z najważniejszych współczesnych poetów brazylijskich. Urodził się i zmarł w Belo Horizonte w stanie Minas Gerais.

Pozostało 80% tekstu