Wywiad Agnieszki Kołek z Rosie Kay

Zmuszono panią do opuszczenia własnego zespołu tanecznego, ponieważ niektórzy jego członkowie nie zgadzali się z pani poglądami na temat płci. Jak mogło do tego dojść w wolnym społeczeństwie, jakim jest Wielka Brytania?

To bardzo dobre pytanie. Minął rok, a ja nadal staram się zrozumieć, co się stało i jak osoby z mojego otoczenia mogły mnie zmusić do opuszczenia własnej firmy. W zasadzie dopiero teraz zaczynam odczuwać wściekłość, że ludzie, którzy powinni byli chronić mnie i moją sztukę, wybrali ostracyzm i obarczyli mnie winą za poglądy, które nie tylko są mainstreamowe, ale teraz, dzięki Mai Forstater, podlegają również w Wielkiej Brytanii ochronie prawnej.

Przybliżę pokrótce strukturę prawną mojego przedsiębiorstwa. Założyłam Rosie Kay Dance Company w 2004 roku – na początku w formie spółki akcyjnej, w której należałam do zarządu i z której mogłam czerpać dywidendę. Ponieważ firma się rozwijała, zdecydowaliśmy, że jako organizacja charytatywna przyciągnie więcej funduszy i nie będzie musiała płacić podatku. Zgodnie z angielskim prawem dotyczącym organizacji charytatywnych powiernik nie może czerpać korzyści finansowych z organizacji, której służy, dlatego zgodziłam się ustąpić z funkcji członka zarządu i zostać pracownikiem. Dostałam wprawdzie po raz pierwszy pensję, płatny urlop wypoczynkowy, zasiłek chorobowy, emeryturę i tak dalej, ale nie zdawałam sobie sprawy, że w tym momencie przekazałam kontrolę zarządowi. Wcześniej, gdy tworzyłam kontrowersyjne i trudne prace – takie jak 5 SOLDIERS o wojnie w Afganistanie albo MK Ultra na temat teorii spiskowej i prania mózgów przez CIA – wciąż miałam pełną kontrolę, więc samodzielnie zajmowałam się ewentualną krytyką czy atakami i brałam na siebie odpowiedzialność za własną reputację. Kiedy straciłam kontrolę, członkowie zarządu zaczęli bardziej martwić się o swoją osobistą i zawodową reputację niż o reputację organizacji, sztuki i artysty.

5 SOLDIERS, Tim Cross

W czasie pracy nad nową produkcją zatytułowaną Romeo + Juliet zaprosiłam młodzież z obsady do swojego domu na kolację i chwilę wytchnienia, bo ze względu na ograniczenia związane z pandemią koronawirusa nie mieliśmy okazji do spotkań towarzyskich. Do późna w nocy pytali mnie o moją następną produkcję – adaptację powieści Virginii Woolf pod tytułem Orlando, do której prowadziłam już wtedy badania od dwóch lat. Ta niesamowita, zabawna, inteligentna i pomysłowa powieść śledzi losy tytułowego bohatera przez ponad 400 lat historii Wielkiej Brytanii. W połowie historii przeistacza się on z mężczyzny w kobietę, a przez cały ten czas w ogóle się nie starzeje i pozostaje trzydziestolatkiem. Konsultowałam się z różnymi grupami (klubem książki LGBT) i osobami (w tym osobami transseksualnymi i innymi artystami) i nie byłam przekonana, czy rolę tę powinien zagrać mężczyzna, kobieta, osoba transseksualna czy osoba niebinarna. Żeby unieść rolę i wielki format produkcji, musiał to być ktoś nieprzeciętny. Wywiązała się rozmowa na temat obsady – tancerze nalegali by rola była przyznana osobie transseksualnej, co nasunęło mi pewne pytania (ma to być mężczyzna, który stał się kobietą czy odwrotnie?). Rozgorzała dyskusja, a ja próbowałam wyjaśnić, dlaczego wymazanie z przepisów słowa „kobieta” wiąże się z poważnymi problemami dla kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji oraz z zatarciem precyzji językowej, co wpłynie na ustawę o równości z 2010 roku. Jeżeli trans-kobiety będą traktowane we WSZYSTKICH sytuacjach jak kobiety, może dojść do nadużywania systemu i naruszenia zasad bezpieczeństwa w więzieniach, w sporcie, w szatniach, w toaletach i w szpitalach. Gdy w ramach prowadzonych przez rząd brytyjski konsultacji omawiano reformę ustawy o uznaniu płci, wiele kobiet pytało, co oznacza „płeć” jako cecha chroniona prawem, skoro każdy może się z nią identyfikować? Byłam również bardzo zaniepokojona tym, co działo się z dziećmi, które były spychane na ścieżkę transpłciowości przez takie organizacje jak Tavistock Clinic w Londynie, ponieważ środki blokujące dojrzewanie (na przykład Lupron), hormony niewłaściwej płci oraz operacje zmiany płci mogą prowadzić do nieodwracalnych zmian w ciele dziecka. W związku z tym, że wśród nastolatek znacznie wzrosła liczba młodych osób identyfikujących się jako osoby transseksualne, naprawdę obawiam się, że odbieramy młodym kobietom możliwość wyrastania na w pełni ukształtowanych dorosłych i być może przez uwewnętrznioną homofobię i mizoginię zapominamy o aspekcie homoseksualności.

MK Ultra 2018, Brian Slater

Nie miałam pojęcia, że przebywający ze mną tego wieczoru młodzi ludzie, z których część znałam i wspierałam od wielu lat, wyznawali skrajne poglądy na temat ideologii tożsamości płciowej. Nie wiedziałam, że nie znajduję się w zaufanym, prywatnym towarzystwie i nie wolno mi tego kwestionować, mimo że jestem starsza, bardziej doświadczona i wykształcona w dziedzinie antropologii. Po powrocie do pracy doznałam szoku, ponieważ opowiedziałam o swoich prywatnych sprawach, próbując znaleźć zrozumienie, ale bezskutecznie. Otworzyłam się, ale w ten sposób najwyraźniej dostarczyłam im tylko amunicji, której użyli, żeby zaatakować mnie przed zarządem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam i byłam przerażona. Miałam wystawić wielką sztukę, ale tancerze byli wyraźnie wrogo nastawieni. Poprosiłam moją prezeskę o pomoc, ale zamiast załagodzić sytuację i wyjaśnić, że możemy mieć odmienne poglądy, nawet skrajnie odmienne, ale jest to zgodne z prawem i dopuszczalne w rozmowach prywatnych i w pluralistycznym społeczeństwie, ona jeszcze bardziej zaogniła sytuację. Przeszła jakieś szkolenie na temat płci i przyjęła je bezkrytycznie, nie pojmując głębszych zagadnień związanych z płcią biologiczną, tożsamością i płcią kulturowo-społeczną.

W końcu przeprowadzono w mojej sprawie jedno dochodzenie i zostałam oczyszczona z zarzutów, ale pewna osoba z grupy tancerzy złożyła odwołanie, a mój zarząd sprowadził własnych, drogich prawników i (podległych sobie) kadrowych na koszt mojej firmy i jej funduszy. Zaczęli się zachowywać niewiarygodnie napastliwie, a ja straciłam wszelką wiarę w to, że będą realizować cele charytatywne firmy, do których należało między innymi założenie, by „poprzez taniec rzucać światło na tematy tabu i kontrowersyjne”. Ostatecznie moi prawnicy powiedzieli mi, że jest to przypadek „wymuszonego zwolnienia”, czyli zarząd nie wypełniał swoich obowiązków wobec mnie jako pracownika. W swojej rezygnacji powołałam się również na bezpośrednią dyskryminację ze względu na moje poglądy. Nie zamierzałam jednak odchodzić po cichu i udzieliłam wywiadu dla Timesa, czym wywołałam niemałe zamieszanie. W następnym tygodniu zarząd rozwiązał spółkę, co w pewnym sensie uniemożliwiło pozwanie jej przed sądem, a następnie ogłosił jej niewypłacalność. Po dziesięciu miesiącach starań udało mi się wykupić aktywa starej firmy i mogę znów używać swojego nazwiska.

Niektórzy mogą się zastanawiać, czy to było wykluczenie. Zostałam dotkliwie wykluczona – straciłam pensję, fundusze, premierę i produkcję Orlando (sztuka została odwołana bez mojej zgody). Straciłam firmę, jej rezerwy i na pewien czas straciłam też kontrolę nad swoim nazwiskiem oraz w pewnym stopniu nad niektórymi z moich dzieł. Musiałam zaczynać od zera, budować coś z niczego, bez żadnej gwarancji, że ktokolwiek będzie chciał ze mną współpracować. Odsunięto mnie również od różnych projektów, od przestawienia, od występu, zostałam wykluczona z teatru i usunięta z prelekcji i paneli dyskusyjnych – a wszystko przez skargi na to, że moje przekonania mogą wywołać u niektórych poczucie zagrożenia, nigdy zaś przez jakość lub treść mojej pracy. Zdecydowałam się nie mówić o tych wydarzeniach w prasie, ponieważ zamierzałam skupiać się tylko na tym, co pozytywne, ale to wykluczanie było brutalne, bolesne i wstrząsające. Moje życie się zatrzymało i cała sytuacja odbiła się znacząco na moim zdrowiu i bezpieczeństwie mojej rodziny. Poza tym nie chciałam milczeć ani chować się z moim atakiem do końca życia. Wiedziałam, że powiedziałam prawdę, będąc we własnym domu. Zdaję sobie sprawę, że w mojej firmie wiele rzeczy działo się za kulisami, niektóre z nich były niezgodne z prawem (nawet mogły być przestępstwem) i znaczna część z nich była dyskryminująca, natomiast w moim sercu ta walka miała charakter egzystencjalny. Ludzie wokół mnie próbowali mnie uciszyć zarówno obecnie, jak i we wszystkich moich przyszłych pracach, a ja mam tylko moje ciało, mój umysł, moje badania i wykształcenie oraz dyscyplinę. Byłam gotowa oddać wszystko, aby być wolną, bo inaczej byłabym więźniem w klatce własnego życia i nigdy nie dokonałabym tego, czego chciałam.

Romeo+Juliet 2021, Brian_Slater

Ma pani na koncie między innymi wspaniałe produkcje taneczne, lata pracy z młodzieżą z Birmingham czy dogłębne badania nad wszystkimi tematami, które stanowiły inspirację pani spektakli. Co poszło nie tak?

Myślę, że pozostałam całkowicie konsekwentna, zgłębiając trudne tematy, zadając pytania, wnikając naprawdę głęboko we wszystkie podejmowane przeze mnie zagadnienia. Jak powiedziała Virginia Wolf – żeby zostać prawdziwym artystą, trzeba codziennie praktykować wolność. Wolność podążania za instynktem, udawania się w trudne i ciemne miejsca pomimo strachu, to moja praca i moja przyjemność jako artystki. Inaczej nie widziałabym żadnego sensu.

Mam w swoim dorobku fantastyczny zbiór ryzykownych, ostrych i pięknych prac, a za każdą z nich stoi od trzech do pięciu lat badań. Jest trudno i czasami czuję się samotna. Wstąpienie do wyłącznie męskiego batalionu piechoty w celu stworzenia 5 SOLDIERS było jednym z najmocniejszych przeżyć w moim życiu. Wybrałam się samotnie do Indii i Chin, aby zgłębić temat There is Hope, uczyłam się o praniu mózgu i teorii spiskowej, kiedy pracownicy naukowi ostrzegali mnie, że będzie to „samobójstwo zawodowe”. Przy Romeo + Juliet pracowałam w szkole w Birmingham, w której 98% uczniów to muzułmanie, proponując taniec jako sposób na zgłębienie tekstu Szekspira, ale także na omówienie problemów, które dotyczyły dzieci, takich jak gangi, przymusowe małżeństwa, przestępstwa z użyciem noży i presja rodzinna. Jeździłam w teren z West Midlands Police, co było właściwie bardziej przerażające niż wojsko, ponieważ było tak bardzo nieprzewidywalne.

Myślę, że wszystkie te prowadzone osobiście badania, czy też antropologiczne badania terenowe, dodały mi dużo odporności i determinacji. Gdy poczuję mocną ideę, nie odpuszczę, dopóki nie zrozumiem jej w pełni. Nawet przy bardziej abstrakcyjnych dziełach, jak Supernova czy Fantasia, współpracowałam z astrofizykami i neurobiologami, badając głęboką przestrzeń kosmiczną i pomiary piękna i radości w mózgu. Przyzwyczaiłam się do zadawania pytań – i mam na myśli prawdziwe pytania – bo lubię odkrywać cudze przekonania.

Świat się zmienił i stracił kontrolę nad rzeczywistością, co jest bardzo niepokojące dla artysty. Jak artysta może odpowiedzieć pełnym sobą i wyobraźnią, jeśli wszyscy inni zaczynają wierzyć i zachowywać się tak, jakby byli członkami sekty? Na Zachodzie istnieje bardzo dziwna kultura, której rozwój zauważyłam mniej więcej od 2016 roku, ale być może przeczuwałam go jeszcze wcześniej. Obecnie ta kultura opanowała wiele dziedzin życia – przede wszystkim sztukę, ale także opiekę zdrowotną, policję, edukację. Kultura ta głosi, że nie można mówić swobodnie i nie można kwestionować pewnych ortodoksji, które jeszcze kilka minut temu były skrajne. Weźmy na przykład koncepcję „bycia urodzonym w niewłaściwym ciele”. Jako tancerka doskonale znam swoje ciało. Walczyłam z nim, pracowałam z nim, nienawidziłam go, wstydziłam się go, sprawiało mi radość i przyjemność, robiło rzeczy, w które trudno uwierzyć, a także było poważnie poranione i z pomocą powoli się leczyło. To wszystko, co mam, to wszystko, od czego czasem zależało moje utrzymanie, a także medium, za pomocą którego moja sztuka komunikuje się z innymi. Po prostu nie jest prawdą, że można mieć niewłaściwe ciało. Chodzi o to, że występuje rozbieżność pomiędzy umysłem, postrzeganiem siebie a rzeczywistością fizyczną. Mam wiele empatii dla osób będących w takiej sytuacji i proponuję albo wsparcie, albo pracę z ciałem, prawdziwe wczucie się w swoje ciało. Takie rzeczy jak wspinaczka górska, pływanie, wspinaczka skałkowa, seks i tak dalej pomagają nam wykroczyć poza umysł i naprawdę być w naszych ciałach, być w teraźniejszości. Jednocześnie nie mogę kłamać i udawać czegoś, w co nie wierzę. Nie udawałabym, że jestem religijna tylko po to, aby być uprzejmą, a żyłam w społeczności mormonów i odczuwałam taki przymus. Nie mogę udawać, że mężczyzna może stać się kobietą lub odwrotnie. Powtarzam, że odczuwam empatię, szczególnie w stosunku do młodych kobiet, ponieważ wiem, jak bardzo można gardzić swoim ciałem w tym wieku – nie tylko dzięki własnym doświadczeniom, ale również dzięki trwającej rok współpracy z kobietami z zaburzeniami odżywiania na Uniwersytecie w Oksfordzie, gdzie badałam taniec jako metodę opowiadania o chorobie.

Problemem było to, że nie uszanowano moich przekonań, opinii i badań. Napadli na mnie za niewłaściwe myślenie. Nie broniono mnie i byłam bezbronna. Postawiono mnie w roli heretyka, który miał spłonąć na stosie.

W ostatnim dziesięcioleciu gwałtownie wzrosła liczba osób utożsamiających się z inną płcią niż ta, z którą się urodziły – szczególnie wśród dzieci i młodzieży. Przełożyło się na liczbę skierowań do specjalistycznych poradni zajmujących się problematyką płci. Co zmieniło się w tym okresie?

Świat gender tworzy w tej chwili swoją branżę. Jest to ogromny, szybko rozwijający się sektor, który bierze na cel dzieci, werbuje młodzież, sprzedaje szkołom pseudonaukę, podczas gdy firmy farmaceutyczne zgarniają miliony dolarów zysku, a chirurdzy plastyczni bogacą się na wycinaniu części ciała i okaleczaniu dzieci. Jest zbyt wiele wart, aby można go było łatwo zlikwidować.

Sądzę, że ten projekt trwa już od ponad czterdziestu lat i w pewnym stopniu jest powiązany ze zorganizowaną pedofilią i teorią queer, a w części również z big pharma i branżą chirurgii plastycznej. To, w jaki sposób wszyscy dali się przekonać, będzie przedmiotem badań, ale istnieje mnóstwo organizacji – takich jak znane w Wielkiej Brytanii Stonewall i Mermaids, ale również wiele innych – które zdołały wywrzeć nacisk, zmienić zasady i przeprowadzić kampanie nie na rzecz prawa, ale na rzecz prawa, jakiego by chcieli. W pewnym sensie błędne poczucie „bycia po właściwej stronie wydarzeń” sprawiło, że zbyt wiele osób ze starszego pokolenia zaakceptowało ten stan rzeczy, nie chcąc wyjść na idiotów, jak to miało miejsce w latach 80-tych i 90-tych w przypadku HIV, AIDS, homofobii i praw gejów. Ideologia tożsamości płciowej została przedstawiona jako nowy ruch praw obywatelskich, a starsi, mniej rozgarnięci ludzie przyjęli ją bez zastanowienia. W dodatku przekonuje się, że odczuwanie dyskomfortu jest częścią tego zjawiska – „możesz czuć się trochę nieswojo, ale w ten sposób pomagasz”. To pomaga utrwalać w organizacjach i polityce te sprzeczne z nauką i, szczerze mówiąc, pseudoreligijne idee.

Myślę, że jest to bardziej złożona kwestia w przypadku dzieci i młodzieży. Mamy pokolenie młodych ludzi, którzy wychowali się na forach internetowych. O ile dawniej dzieci wychodziły na zewnątrz i widzieliśmy, z kim się bawią, dawaliśmy im dużo swobody, o tyle ostatnio młodzi ludzie zostają w domu, gdzie mamy ich na oku, ale nie wiemy, z kim rozmawiają w sieci. Powstało doskonałe miejsce do nadużyć i zastraszania, podobne do kultury gangów, gdzie każdy może zostać zwerbowany w dowolnym momencie, całkowicie bez nadzoru. Pewien pisarz nazwał to pokoleniem „Władcy much”, które dorastało w nieuregulowanym świecie internetowym i nauczyło się zachowań pozwalających przetrwać, obcych nam – osobom, które zdobyły te technologie w późnych latach młodzieńczych lub w dorosłym życiu.

Adult Female Dancer 2021, Brian Slater

Jak zauważyłam, badając zaburzenia odżywiania w sieci i społecznościach pro-ana (promujących anoreksję), ponurym postom i stronom poświęca się więcej uwagi i według mnie narastało to falami, rozprzestrzeniając się w społeczeństwie. Na przykład społeczności pro-ana często przekształcały się w strony o samookaleczaniu, a nawet myślach samobójczych. Pornografia wywarła na młodych ludzi przerażający i, wydawałoby się, niepowstrzymany wpływ, zarówno jeśli chodzi o konsumpcję tego, co do tej pory zaliczane było do ekstremalnego hard core’u, a w ciągu niespełna 10-15 lat uległo normalizacji, jak i o sposób, w jaki wysyłanie zdjęć penisa i nagiego ciała stało się normą wśród młodych ludzi, co może być wykorzystywane do zemsty i zastraszania. Wykorzystanie takiej pornografii, szczególnie przez chłopców do zastraszania dziewcząt, spowodowało, że wiele dziewcząt wstydzi się swojego ciała i myślę, że głęboko odcina się od swojej rozwijającej się kobiecej seksualności. Po co mi piersi, skoro stają się obiektem kpin, molestowania i uwagi? Myślę, że wiele kobiet może utożsamiać się z uczuciem głębokiej dysforii związanej z ciałem w okresie dojrzewania. Byłam tancerką, więc wstydziłam się tego, że długo się nie rozwijałam, ale gdy nagle doświadczyłam tego, mając 17 lat, akurat wtedy, gdy poszłam do szkoły tańca, wstydziłam się moich nowych krągłości, przyrostu wagi i zmieniających się kształtów. Tak więc, łącząc nękanie w sieci, pornografię, uprzedmiotowienie kobiecych ciał i upokorzenie kobiet na ogromną skalę przemysłową oraz zindywidualizowane nękanie poszczególnych dziewcząt (żadna dziewczyna nie chce być tą, której zdjęcie udostępniono w całej szkole), uważam, że młodzież i jej stosunek do własnego ciała, do dojrzewania i do seksu znajdują się w bardzo niepewnej i delikatnej sytuacji.

W międzyczasie pojawiło się pokolenie naukowców i intelektualistów, którzy najwyraźniej złożyli pokłon na ołtarzu teorii queer, krytycznej teorii rasy, Michela Foucaulta i Judith Butler. Wszystko sprowadza się do relacji między władzą i opresją a miłością, zaufaniem i eksperymentowaniem, nawet bycie w błędzie jest odrzucane jako nie na miejscu. Ci naukowcy od dawna pracują w szkolnictwie wyższym, szczególnie w obszarach teorii i praktyki nauczania. Są oni teraz u władzy i mogą wprowadzać do szkół swoje teorie mówiące o tym, że „rodzimy się w złym ciele”, że „płeć społeczno-kulturowa jest spektrum”, że istnieje spektrum pomiędzy GI Joe (męskość) a Barbie (kobiecość) i nauczać ich nie jako kwestionowanych i niepotwierdzonych teorii, ale jako faktów. Uważam, że ten aspekt jest szokujący, ponieważ dzieje się to w całych Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a nam, jako rodzicom, często nie pozwala się oglądać materiałów, które są wykorzystywane do nauki.

Zapytam przekornie, czy bagatelizowanie cierpienia młodych ludzi, którzy korzystają z rozwoju nowych technologii medycznych, nie zakrawa na brak taktu? Czy może wynikać to ze strachu przed nowym i nieznanym?

Żywię ogromną empatię i zrozumienie dla młodych ludzi, którzy odczuwają głęboki niepokój związany z ciałem, dojrzewaniem i tożsamością. Jest to sfera mojej pracy, którą zajmuję się od prawie 25 lat i naprawdę wierzę, że taniec, a wraz z nim mentalne i wszechstronne umiejętności opanowania umysłu, ciała i wyobraźni w celu tworzenia i praktykowania utworów tanecznych, może pomóc w tym poczuciu oderwania od rzeczywistości.

Mam jednak wrażenie, że młodzi ludzie, którzy się tak czują, są ofiarami społeczeństwa. Stworzyło ono dla nich idealną burzę, pozwalającą im poczuć się nihilistami. Są ciągle bombardowani bezradnością w związku ze zmianami klimatycznymi i karmią się pornografią, która obecnie występuje na ogromną skalę przemysłową, ale jest głęboko mizoginistyczna i szkodliwa zarówno dla dziewcząt, jak i chłopców oraz narusza podstawy konsensualnego i ekscytującego wzajemnego rozwoju seksualnego. Do tego dochodzi stosowanie internetowego zastraszania i zachowań plemiennych, zgodnie z którymi trzeba się dopasować do innych lub być wyjątkowym, aby się wyróżnić.

Nie mam wątpliwości, że leczenie tej zarazy powinno być dwutorowe. Po pierwsze, każde dziecko lub młodą osobę należy poddać leczeniu prowadzonemu przez wielodyscyplinarny zespół, który zajmie się psychologicznymi przyczynami zaburzeń w organizmie każdej młodej osoby (zgodnie z nowym raportem Cass i zaleceniami NHS), a po drugie, musimy przyjrzeć się temu, jak wychowujemy naszych młodych ludzi i na co są narażeni w młodym wieku poprzez Internet.

MK Ultra 2018, Brian Slater

Oprócz tego sądzę, że podawanie dzieciom i młodzieży lekarstw, które odmienią ich życie, nie jest rozwiązaniem. Natychmiastowe wyrażenie aprobaty wobec dziecka, na przykład poprzez zachowywanie się tak, jakby było odmiennej płci, popycha je w stronę leków, a ostatecznie radykalnej operacji. Działanie tych leków nie jest ani bezpieczne, ani odwracalne, jak udowodniono w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii i Francji. Wywołują one problemy z rozwojem kości i mózgu, zaburzenia funkcji seksualnych, a operacja zmiany płci jest nieodwracalna i obarczona wieloma długotrwałymi, wyniszczającymi skutkami ubocznymi, często prowadzącymi do nietrzymania moczu i potencjalnie do przedwczesnej demencji. To straszne, że młodzi ludzie płacą taką cenę ze względu na głęboki dyskomfort związany z własnym ciałem lub z jakimkolwiek stereotypem dotyczącym płci. Muszą istnieć lepsze, bezpieczniejsze metody leczenia.

Ważne jest, by słuchać ludzi, którzy powrócili do swojej płci. Bardzo precyzyjnie opowiadają oni o tym, dlaczego uważali się za osoby transseksualne, jak zostali zmuszeni do przyznania się do tego i z jakimi fizycznymi następstwami borykają się teraz. Jedna z takich osób mówiła, że jej życie jest obecnie na hormonalnej smyczy – zniszczyła swój układ dokrewny, biorąc Lupron i niewłaściwe hormony płciowe, dlatego do końca życia będzie musiała przyjmować syntetyczne hormony. Oczywiście dzięki temu firma farmaceutyczna zyskuje dożywotniego pacjenta, wartego w skali całego jego życia ponad milion dolarów. Jest to dla mnie straszne. Musimy pamiętać, że mamy tutaj do czynienia z ludźmi o zupełnie zdrowych, normalnych organizmach, którzy przez całe życie będą już pacjentami opieki zdrowotnej. To byli zdezorientowani nastolatkowie, którzy wyrośliby na gejów, lesbijki lub osoby nieutożsamiające się z żadną z płci, ze zdolnością do orgazmu, satysfakcjonującym życiem seksualnym, zdolne do tworzenia więzi i do reprodukcji, która jest prawem każdego człowieka. Teraz mają problemy z osiągnięciem satysfakcji seksualnej, z tworzeniem długotrwałych związków i niestety z bezpłodnością. Sądzę, że nie powinno się na to pozwalać żadnym młodym ludziom, nawet do dwudziestego piątego roku życia.

Skoro wiemy, że tak wiele osób ma finansowy lub ideologiczny interes we wspieraniu branży zmiany płci, jaka jest rola demokratycznych rządów? Czy społeczeństwo brytyjskie nie jest zróżnicowane pod względem religijnym i kulturowym?

Chyba już udowodniono, że partia Liberalnych Demokratów przyjmowała od 2012 roku całkiem pokaźne darowizny od producenta środków blokujących dojrzewanie płciowe, firmy Ferring, które wyniosły prawie półtora miliona funtów. Jest to dla mnie przygnębiające, bo jak mogą bezstronnie oceniać sytuację, skoro pobierają tak dużą kwotę od firmy, która czerpie zyski z ideologii tożsamości płciowej? Nie wiem, jak jest w innych partiach politycznych, ale w Wielkiej Brytanii Partia Pracy, Szkocka Partia Narodowa, Liberalni Demokraci i Zieloni podpisali się pod złagodzeniem przepisów dotyczących samoidentyfikacji, bez prawie żadnych konsultacji ani wysłuchania jakichkolwiek obaw kobiet (i niektórych mężczyzn).

W Wielkiej Brytanii powstało mnóstwo nowych organizacji, które zajmują się tym nowym, nienaukowym zjawiskiem w sposób rzetelny i z wykorzystaniem poważnych dowodów. Do organizacji tych należą Sex Matters, prowadzona przez Mayę Forstater i Helen Joyce, Transgender Trend, prowadzona przez Stephanie Davies-Arai (odznaczoną Orderem Imperium Brytyjskiego), oraz LGB Alliance, utworzona przez byłe założycielki Stonewall i Gay Liberation Front, Kate Harris i Bev Jackson. Są to niesamowite organizacje zarządzane przez wyjątkowe kobiety, które spotykają się z tego powodu z ogromną ilością osobistych ataków.

Mamy też kilku znakomitych dziennikarzy, którzy są zdeterminowani, aby nadal publikować reportaże śledcze i znakomite felietony. Wiele dziennikarek odeszło z gazet, w których pracowały przez lata, jak na przykład Suzanne Moore. Kiedyś gazety były podzielone politycznie na lewicę i prawicę, teraz te granice się zatarły i jest trochę bardziej na linii „uświadomieni” i „krytyczni wobec uświadomienia”. Jest to ciekawe, ponieważ zamiast gazet, które czytałam przez całe życie – jak The Guardian, który nadal czasami czytam w Internecie – prenumeruję obecnie The Times, ponieważ jestem wielką fanką tekstów Janice Turner. Od początku zajmowała się tematem gender i feminizmu i dzięki Bogu za nią – wiele kobiet myślałoby, że straciło rozum, gdyby jej głos tak wyraźnie nie rozbrzmiewał prawdą.

Kobiety ze wspólnot religijnych mówią o tym, jak to zaszkodziło ich prawom. Jednym z punktów zapalnych okazały się stawy kąpielowe w Hampstead w Londynie. Był tam jeden dla mężczyzn, jeden tylko dla kobiet i jeden mieszany. Basen dla kobiet stał się transintegracyjny, więc ortodoksyjne Żydówki zaczęły głośno mówić o tym, że nie mogą tam teraz pływać (jest to bardzo żydowska dzielnica północnego Londynu). W moim mieście to muzułmanki wypowiedziały się na temat edukacyjnego pakietu antyprzemocowego „No Outsiders” (Nie ma obcych), stworzonego przez nauczyciela szkoły podstawowej Andrew Moffata. Zabrały głos, gdy ich małe dzieci (w wieku 7 lub 8 lat) wróciły ze szkoły do domu, pytając, czy mogą się zmienić w chłopca jeśli urodziły się dziewczynką lub dziewczynkę jeśli urodziły się chłopcem. Kiedy matki głośno się temu sprzeciwiły, zostały oskarżone o homofobię, a gdy zaangażowała się cała społeczność muzułmańska, ich subtelny opór wobec ideologii tożsamości płciowej został zagłuszony przez oskarżenia o antymuzułmańskie uprzedzenia z jednej strony i homofobię z drugiej.

Myślę, że instytucje stracą grunt pod nogami, jeśli pozwolą, aby wszystkie ich pomieszczenia przeznaczone dla jednej płci stały się „neutralne płciowo” lub raczej unisex. To nie tylko martwi wiele kobiet, szczególnie tych, które padły ofiarą napaści seksualnej lub przemocy ze strony mężczyzn, ale w istocie całkowicie wykluczy kobiety wierzące, które nie mogą przebywać w takich przestrzeniach, ograniczając ich możliwości interakcji i uczestnictwa w życiu społecznym lub zdobywania wykształcenia. Będzie to z pewnością sprzeczne z ustawą o równości z 2010 roku pod kątem płci i przekonań.

Dobrą wiadomością jest to, że nasz nowy premier, Rishi Sunak, po zaledwie kilku dniach na stanowisku zapowiedział, że jego priorytetem będzie doprecyzowanie ustawy o równości z 2010 roku i zapewnienie, że wyjątki dotyczące osób jednej płci (np. miejsca przeznaczone tylko dla kobiet, ze względu na płeć, a nie tożsamość, takie jak toalety, przebieralnie, centra kryzysowe dla ofiar gwałtów, więzienia, szpitale i sport) zostaną wzmocnione i wyraźnie podtrzymane przepisami prawa. Byłaby to wspaniała nowina, bo wówczas kobiety nie musiałyby już wytaczać kosztownych procesów sądowych, aby utrzymać prawa przysługujące im w tej chwili w świetle przepisów i mające je zabezpieczać.

Wracając do sztuki, a w szczególności do tańca i choreografii – jaki wpływ ma na nią ideologia transpłciowości?

Cała ironia tej sytuacji polega na tym, że byłam prawdopodobnie jedną z najmniej przestrzegających granic płci choreografek! Uwielbiałam bawić się ideami, seksem, kostiumem, stereotypami, normami płciowymi, stereotypami płciowymi i tym wszystkim, co to oznacza na scenie, a uważam, że taniec jest do tego bajecznym miejscem! Byłam bardzo podekscytowana tworzeniem spektaklu Orlando – to był tak naprawdę pretekst, aby spojrzeć na wszystkie aspekty tego zjawiska z humorem, lekkością, odrzucić wszelkie oczekiwania.

Myślę, że zgodnie ze swoją tradycją taniec zawsze był postępowy. Był to dla mnie świat, który podważa normy i przewraca do góry nogami wszystkie nasze oczekiwania. To właśnie uwielbiam w tańcu. Moimi bohaterami i bohaterkami byli ludzie tacy jak Michael Clarke, Lyndsey Kemp, Lloyd Newson i, sięgając dalej wstecz, Mary Wigman, Gret Palucca i Valeska Gert – kobiety i mężczyźni, którzy kwestionowali każdą narzuconą im tradycyjną rolę i tworzyli wspaniale zrealizowane prace o charakterze politycznym i społecznym.

Patisserie 1999, Rosie Kay

W miejscu, w którym się teraz znajdujemy, wszystko jest odwrócone do góry nogami. Powiedziałabym, że świat tańca współczesnego jest silnie zdominowany, o wiele bardziej niż się spodziewałam, i myślę, że stało się to za sprawą niskiej jakości nauczania i błędnego myślenia w konserwatoriach. Przyjęły one teorię queer, krytyczną teorię rasy i transseksualizm, nie zastanawiając się ani przez chwilę nad ich słusznością. Jestem bardzo rozczarowana tym poziomem rozumowania i syndromem grupowego myślenia – dlaczego przyjęto to bez uprzedniego zakwestionowania odrzucanych elementów i ich znakomitych tradycji pedagogicznych? Oznacza to, że świat baletu, chociaż w pewnych aspektach jest dość postępowy, w rzeczywistości zachował o wiele więcej swoich tradycji – nie bez powodu liczy sobie kilkaset lat – a te tradycje i metody nauczania są silne i nie tak łatwo je zniszczyć.

Jeżeli o mnie chodzi, to chcę zgłębiać tę tematykę bardziej niż kiedykolwiek. Na przykład spektakl taki jak 5 SOLDIERS, oparty na analizie wojska brytyjskiego, uzależniony jest od tego, w jaki sposób stereotypy i oczekiwania widzów (i publiczności ze środowiska wojskowego) dotyczące tego, jak postrzegamy 4 mężczyzn i 1 kobietę-żołnierza, zostają całkowicie wywrócone do góry nogami, nie raz, ale kilka razy i przez cały czas trwania spektaklu.

Odradza się pani jak feniks z popiołów. Założyła pani nowy zespół taneczny o nazwie K2CO. Co oznacza jego nazwa?

Mój dziadek był Polakiem i miał na nazwisko Kwiatkowski. Musiał opuścić Warszawę, gdzie pracował jako prawnik i przygotowywał się do zawodu sędziego, a następnie przez Rumunię i Bałkany dotarł do Francji i Szkocji. Tam wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych i został oficerem. W regionie Scottish Borders poznał moją babcię, młodą Szkotkę z Peebles, i zakochał się w niej. Wzięli ślub, a w czasie wojny urodził się mój ojciec. Stefan senior był w polskim pułku spadochronowym i cudem przeżył straszliwą bitwę pod Arnhem. Planowali wrócić do Polski, ale opadła żelazna kurtyna i zostali zmuszeni do pozostania w Szkocji. Po wojnie panowały nastroje antyimigranckie. Ludzie, którzy zostali, byli oskarżani o wykradanie szkockich miejsc pracy, więc aby się zasymilować, rodzina zmieniła nazwisko na Kay – wzięła pierwszą literę od Kwiatkowski i uczyniła je nieco bardziej szkockim! Tak więc litera K jest dla mnie ważna i jest to moja druga firma (2CO). Jestem trochę zafiksowana na punkcie prawa i zarządzania, dlatego lubię mieć silną osobowość prawną.

Niedawno wykupiłam ostatnie aktywa mojej starej firmy, Rosie Kay Dance Company, więc jeśli chcę ponownie używać mojego nazwiska, mam do tego prawo. Podoba mi się jednak, że nazwa K2CO jest lekko abstrakcyjna w porównaniu z Rosie Kay Dance Company!

Adult Female Dancer 2021, Brian Slater

Zachęca pani wszystkich tancerzy i twórców współpracujących z pani nowym zespołem do podpisania Karty Twórczości. Skąd ten pomysł? Czy nie powinno być oczywiste, że sztuka jest wolna, a artyści sprzeciwiają się cenzurze w każdej postaci?

Wydawałoby się, że niektóre z założeń Karty Twórczości są dziś dla młodych artystów oczywiste, ale po prostu tak nie jest. W którymś momencie zapomnieliśmy, czemu służy sztuka, co ona oznacza i jakie wartości reprezentujemy jako artyści, a pierwszą i najważniejszą z nich powinna być praktyka wolności myśli i sumienia. Z tych wolności wynika swoboda wypowiedzi i to właśnie w niej tkwi prawdziwe dzieło sztuki. Ze względu na aktualny poziom cenzury artystycznej musiałam korzystać z wolności słowa, zabierać głos, aby walczyć o wartości, które uważam za niezbędne dla zdrowego i demokratycznego społeczeństwa.

Niektóre punkty karty dotyczą zapewnienia, że jest to przestrzeń, w której możemy badać głębię i wyżyny człowieczeństwa poprzez naszą sztukę bez obawy, że zostaniemy uciszeni, zamknięci lub wykluczeni. Jesteśmy kreatywną platformą do wywoływania emocji, myśli, pytań i dyskusji u naszych odbiorców. Jesteśmy tu razem, aby służyć sztuce, służyć ideom i wyrażać to w sposób jak najbardziej zrozumiały. Jesteśmy kreatywną platformą do wywoływania emocji, myśli, pytań i dyskusji u naszych odbiorców. Naszym sędzią jest publiczność, widzowie i krytycy.

Wydaje mi się to wstrząsające, że muszę pisać taką kartę, ale nauczyłam się tego na własnej skórze i nie pozwolę, aby to naruszyło lub zabiło kreatywność we mnie, w innych lub w mojej pracy. Strach zabija kreatywność. Chcę, aby wszyscy zaczęli od tego samego punktu, abyśmy w razie sporów, kłótni lub braku zgody mogli przynajmniej przyznać, że spieramy się o idee, co jest zdrowe, a nie atakujemy się osobiście, czego nikt nie chce robić w sztuce.

Jakie tendencje obserwuje pani w sztuce poza narzuconą ideologią transpłciowości?

W tej chwili na Zachodzie jesteśmy w dość nudnym i pesymistycznym miejscu, jeśli chodzi o sztukę. W sztuce i teatrze jest wiele strachu, wiele cenzury, a wcześniej ogromna ilość autocenzury. Myślenie grupowe wzięło górę i wydaje się, że organizacje obawiają się swoich pracowników, którzy w każdej chwili mogą złożyć skargę lub doprowadzić do odwołania „niebezpiecznego” lub „niepewnego” przedstawienia. Oczywiście to, co uważa się za niedopuszczalne, stale się zmienia, nie ma jednoznacznej definicji. Do wykluczenia mogą doprowadzić komentarze, które wygłasza się w zaciszu własnego domu, komentarze w obronie J.K. Rowling, a nawet tweety sprzed lat. Przerażające jest to, że nie tylko nie wiadomo, za co można zostać wykluczonym, ale także to, że to wykluczenie wydaje się nie mieć końca. Osoby, które nas atakują, chcą zakończenia naszej kariery, odebrania nam środków do życia, a każdy, dosłownie każdy, kto tylko stanie przy nas, nie mówiąc już o wspieraniu nas, również może zostać wykluczony. Czego więcej mogą chcieć ci dręczyciele? Czy chcą, aby ludzie rzeczywiście odbierali sobie życie, jak to miało miejsce w Wielkiej Brytanii i USA? Jest to naprawdę niszczący, pełen zazdrości i ogłupiający ruch zagłady i nihilizmu.

Dlatego nie może to trwać wiecznie. Z samej swojej natury jest antysztuką, antytwórczością, antyradością i antyprawdą. Tworząc, zawsze staramy się znaleźć w swojej pracy prawdę, piękno i poczucie pilnej potrzeby, niezależnie od jej tematu. To są cechy, które sprawiają, że sztuka jest żywa, afirmuje życie i oczywiście sprawia, że widzowie wracają do teatrów i płacą za bilety!

Jak na ironię, to właśnie te teatry, w których pracują odważni dyrektorzy, odważni producenci i mądrzy impresariowie, którzy po prostu wstali i powiedzieli „nie” mobbingowi, najlepiej radzą sobie z obecnym kryzysem. Przyjęli oni tak zwanych „wykluczonych” artystów i wystawili ich sztuki, a widzowie chcą je oglądać. W prawdziwym świecie nikt nie chce być pouczany ani słuchać, że jego poglądy są staromodne, nudne lub nieaktualne. Chcemy cudu, jakim jest żywa sztuka, żywy teatr, żywe przedstawienie. To właśnie powoduje zmianę w nas samych.

Optymistycznie rzecz ujmując, myślę, że możemy zobaczyć nową falę osób, które zostały wykluczone. Widzę, że nadchodzi trend, w którym ci, którzy zabrali głos, stają się tymi odważnymi. Pojawi się nowa fala odważnych, zbuntowanych, tych, którzy naprawdę rozumieją znaczenie sztuki i wolności słowa. Będziemy musieli zbudować nową sieć outsiderów, głosicieli prawdy i prawdziwych artystów. Tam właśnie znajdziemy najlepszą sztukę, najlepsze rozmowy i najlepsze imprezy!

5 SOLDIERS, Brian Slater

Gdzie są dziś nieustraszeni, kreatywni artyści i ich sztuki? Przecież muszą istnieć, prawda?

Myślę, że niektórzy bardzo sprytni artyści potrafią pracować w nowym systemie, jednocześnie sprzeciwiając się mu w swoich pracach. Ja też byłam w tej sytuacji i starałam się to robić, ale jest to bardzo ryzykowne i w wielu tematach jest tak wiele pułapek, że lepiej mieć wokół siebie jak najściślejszy zespół, który będzie nas chronił, abyśmy nie zostali przyłapani, nakryci lub „zdemaskowani”, jak się popularnie mówi.

Nie istnieje jeszcze nowa sieć miejsc, które byłyby odważne i śmiałe, ale staram się pomóc w jej tworzeniu. Wiele osób związanych ze sztuką naprawdę wie, co się dzieje, i nie podoba im się to, ale chcą chronić sztukę i wrażliwych artystów, są niesamowici. Jest jeszcze jedna warstwa dyrektorów, którzy wiedzą, co się dzieje, ale za bardzo boją się pomóc – może ich źródła utrzymania byłyby zagrożone, może są zastraszani przez swoich pracowników, zarząd, przerażoną radę nadzorczą, a nawet przez swoje dzieci (słyszałam o tym). Zaczynam trochę tracić cierpliwość do tych ludzi, ponieważ uważam, że nadszedł czas, by zająć stanowisko i odpowiednio, otwarcie bronić sztuki oraz powodów, dla których te instytucje istnieją. Są też inni, którzy mogą się z tym nie zgadzać, ale samozachwyt jest dla nich najważniejszy i są gotowi się podporządkować – ja uważam, że są to osoby kierujące się własnym interesem. Są też ideolodzy, fanatycy, prozelici i cynicy, którzy wykorzystują część swojej tożsamości, by być na czasie, a przy tym tworzą okropną sztukę.

Myślę, że musimy tworzyć nowe sieci, nowe organizacje i po prostu lepiej i ciekawiej pracować.

W jednym z publicznych wystąpień powiedziała pani, że wszystkie dzieła w pani życiu i doświadczenia z wczesnego dzieciństwa doprowadziły panią do tego momentu. Czy może pani wyjaśnić, co miała na myśli?

Mogłabym napisać o tym książkę – i właśnie się nad tym zastanawiam!

Niestety urodziłam się po śmierci brata, więc część mojego dzieciństwa upłynęła na byciu synem, którego rodzina straciła. Z jednej strony tańczyłam, bo to uwielbiałam i sprawiało to wszystkim radość, z drugiej kochałam piłkę nożną i pociągi parowe i przeciwstawiałam się stereotypom dotyczącym płci, bo od najmłodszych lat myślałam, co chciałby robić mój brat. Jako nastolatka zastanawiałam się też, co mogłoby ujść na sucho mojemu bratu. Nigdy nie chciałam być „dobrą dziewczynką”, choć oczywiście trochę tego we mnie jest. Chciałam być badaczem, wolnym duchem, kobietą, która może robić co chce i być kimkolwiek zechce, poszukiwaczem przygód.

Jednocześnie wychowywałam się w rodzinie naznaczonej przez II wojnę światową i przy stole rozmawialiśmy o powstaniu faszyzmu, skutkach komunizmu i o tym, jak ludzie opierali się autorytaryzmowi. Po raz pierwszy pojechałam do Rosji na początku lat 90. i od razu się zakochałam. Następnie studiowałam niemiecką sztukę Republiki Weimarskiej i sztukę nazistowską, a na uniwersytecie moim przedmiotem zainteresowania była historia weimarskiego i nazistowskiego tańca i choreografii. Przez długi czas miałam lekką obsesję na punkcie historii Niemiec. Udałam się w samotną podróż do Berlina kilka lat po upadku muru berlińskiego, aby zwiedzić wszystkie galerie sztuki i nasycić się tą atmosferą. Chyba mogłabym żyć w powieści Christophera Isherwooda!

W rok po śmierci mojego ukochanego dziadka Polaka zostałam zaproszona do Polski, by dołączyć do Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Wywarło to znaczący wpływ na mnie i mój taniec. Po pobycie w Polsce mieszkałam i pracowałam w Nowym Jorku, Berlinie i na południu Francji.

Polski Teatr Tańca - Headshot 1998

Do Wielkiej Brytanii wróciłam dopiero w 2003 roku. Wróciłam, bo zobaczyłam, jak wiele inwestycji w sztukę poczyniono za czasów rządu Blaira. Sztuka była postrzegana jako regeneracja i był to bardzo optymistyczny czas na powrót do Wielkiej Brytanii. Przeprowadziłam się do Birmingham, miasta, którego nigdy wcześniej nie odwiedziłam, i uderzyła mnie jego dynamika, przemysłowa historia oraz fakt, że znajdowały się tam wspaniałe studia tańca, ale nie było tam prawie żadnych tancerzy ani choreografów! Ostatnie 20 lat poświęciłam na budowanie swojej firmy, od pracy solo i w duecie po duże przedstawienia i międzynarodowe trasy koncertowe. Moja praca i choreografia były dla mnie wszystkim, więc w pewnym sensie pracowałam w swojej własnej bańce.

Nie wiedziałam jednak, co się dzieje. Od 2010 roku pracowałam nad trylogią utworów: 5 SOLDIERS o ciele i wojnie, There is Hope o religijnych ewokacjach poprzez ciało oraz MK Ultra o polityce, teorii spiskowej, praniu mózgu przez CIA i gwiazdach popu. Z perspektywy czasu każde dzieło zawiera elementy badające dynamikę grup, lojalności, a ekstremalnych przypadkach idei kultów i niebezpiecznej dynamiki grupowej. Są to również kwestie, które żartobliwie nazywam „rzeczami, o których nie powinno się rozmawiać przy kolacji” – wojna, religia i polityka! Mówiąc poważniej, wydaje się, że mamy długą listę tematów, o których nie można dyskutować: seks, płeć, transseksualizm, szczepionki, rasa, zmiany klimatyczne, aborcja, a w Wielkiej Brytanii Brexit, niepodległość Szkocji czy korupcja. Wszystko nas dzieli. A jeśli coś nas akurat nie dzieli, ktoś zaraz to zmieni!

Chyba chodzi mi o to, że ta kruchość sztuki, ta delikatna równowaga między niezwykłą kreatywnością, potrzebą, skrajnie palącym pragnieniem mówienia prawdy, nie pasuje do korporacyjnego rynku sztuki, rynku sprzedawania produktu kapitalistycznej publiczności, strachu przed obrazą kogokolwiek, brak artystycznej odwagi i coraz bardziej niepewna sytuacja finansowa bardzo nie pasuje do świata, który zaczyna stawać się mniej zdrowy, mniej tolerancyjny, gdzie coraz mocniej widać prawo zniewagi ze strony ekstremistów o najgłośniejszych głosach. Jestem gotowa, mam wysokie kwalifikacje i nie chcę iść na kompromis, nawet jeśli przez to jestem teraz trochę osamotniona w świecie sztuki w Wielkiej Brytanii.

Czy może opowiedzieć pani więcej o czasie spędzonym w Polsce w latach 90.? Jak udało się pani zbliżyć do swoich polskich korzeni?

Byłam bardzo podekscytowana, gdy w 1998 roku zaproponowano mi pracę w Polskim Teatrze Tańca. Przyjechałam bez znajomości języka polskiego, mając ze sobą tylko małe rozmówki, słownik, walizkę i mnóstwo obaw. Najbardziej ekscytujące było to, że w ciągu zaledwie kilku tygodni musiałam nauczyć się głównej roli i wystąpić w skali, w jakiej w Wielkiej Brytanii występują tylko duże zespoły baletowe. Miałam zagrać Madame de Trouvel w Niebezpiecznych związkach, co było spełnieniem moich marzeń – wspaniała rola z tańcem i wielkimi teatrami, które uwielbiałam.

Po przyjeździe do Polski doznałam szoku kulturowego. Dorastałam jako studentka w Londynie lat 90., gdzie panował styl Cool Britannia, workowate spodnie, buntowniczość, a Polska była miejscem postkomunistycznym. Najlepsze knajpy były jeszcze nowe, wychodzenie na miasto i spotykanie się z ludźmi też stanowiło nowość, a możliwość uczestniczenia w tym procesie była niezwykle fascynująca. Musiałam dość szybko opanować język polski – w Poznaniu był tylko jeden supermarket w centrum miasta, więc musiałam nauczyć się prosić o konkretne produkty, żeby móc coś zjeść. Nie tylko prosić, ale i być rozumianą! Miałam wielkie szczęście, że pomagała mi jedna z tancerek zespołu – właściwie to była primabaleriną – i poświęcała swoje przerwy obiadowe na udzielanie mi korepetycji, co było o wiele bardziej skuteczne niż zajęcia z języka polskiego, za które płaciłam na uczelni. Polska gramatyka wprawiła mnie w osłupienie, zwłaszcza że nie znałam nawet swojej angielskiej gramatyki!

Przeżyłam niesamowity okres. Tańczyłam na najlepszych scenach w Polsce i w Niemczech, uczyłam się ról i tworzyłam nowe. Zaczęłam również opracowywać choreografie. W 1999 roku, podczas wakacji między sezonami, przygotowałam swój pierwszy solowy spektakl, który miał premierę na Edinburgh Festival Fringe i zdobył uznanie krytyków oraz nagrody. Jeden z moich solowych występów, Patisserie, powstał na podstawie pogłębionych wywiadów, które przeprowadziłam z polskimi kobietami na temat ich wyglądu. Nawiązałam wiele przyjaźni, w szczególności w świecie teatru, co było bardzo interesujące. Podczas pewnego pamiętnego wyjazdu wszyscy zatrzymaliśmy się we Wrocławiu, aby pracować w Teatrze Polskim. Kiedy dostałam mieszkanie w samym teatrze Grotowskiego, nie mogłam uwierzyć, że naprawdę w nim zamieszkam. Historia i rodowód polskiego teatru i tańca były dla mnie wspaniałym polem treningowym i jestem pewna, że mają one wpływ na moją obecną pracę.

Jakie są inne zagrożenia dla wolności w naszym społeczeństwie?

Przede wszystkim nie sądzę, żeby Zachód zdawał sobie sprawę, co może stracić, jeśli nie będzie bardziej ostrożny. W Stanach Zjednoczonych panował makkartyzm, który jest trochę podobny – czarne listy i cenzura. W Wielkiej Brytanii nie było jeszcze takiego ruchu i jestem zdziwiona, że brytyjska scena artystyczna, znana na całym świecie ze swojej innowacyjności i buntowniczej postawy, pozwala się tak omotać. Byłam pewna, że mamy wyższe standardy. Jednak dekady „mowy rynkowej”, monetyzacji i masowej klasy administracyjnej odebrały władzę artystom i przekazały ją w ręce klasy kuratorów – tych, którzy dysponują całą władzą i wszystkimi pieniędzmi, bez żadnego ryzyka.

Poważnym zagrożeniem dla naszej demokracji jest oczywiście rozszerzająca się i rozprzestrzeniająca wojna w Europie, na którą również Zachód nie jest chyba psychicznie przygotowany. Od czasu Iraku, a potem Afganistanu, nie udowodniliśmy, że mamy silną pozycję na froncie moralnym, jeśli chodzi o obronę tego, czego mieliśmy bronić – na przykład demokracji, praw kobiet, wolności do edukacji i tym podobnych. Myślę, że to sprawia, że Zachód wydaje się słaby, ponieważ głosi te wszystkie wartości, ale często to, co dzieje się na miejscu, nie potwierdza tej postawy moralnej.

Zachowanie policji w Wielkiej Brytanii budzi pewne obawy, szczególnie ostatnio, w odniesieniu do pomysłów i przepisów dotyczących incydentów związanych z prześladowaniem, ale niestanowiących przestępstwa, na które zwrócił uwagę Harry Miller i grupa We Are Fair Cop, czyli inicjatywa The Bad Law Project. Wygląda na to, że jeśli opublikujemy na Twitterze coś, co jest nieortodoksyjne, na przykład krytyczne wobec kwestii gender, aktywiści na rzecz praw osób transseksualnych (niekoniecznie same osoby transseksualne) mogą złożyć na nas skargę, na podstawie której Policja będzie mogła złożyć nam wizytę lub nawet nas zatrzymać. To bardzo niepokojące, ponieważ w Wielkiej Brytanii mamy policję, która powstała za zgodą ludzi, aby służyć bez strachu i bez faworyzowania. Według mnie przerażające jest to, że policja zajmuje się przestępstwami dotyczącymi „niewłaściwego myślenia” (gdy nie doszło do przestępstwa ale inni uznali daną opinię lub przekonanie za obraźliwe), co z kolei uciszy wszystkich, którzy chcą powiedzieć prawdę, nawet jeśli jest to prawda naukowa lub oparta na faktach.

Podsumowując, uważam, że mamy wiele swobód, ale grozi nam ich utrata, niemal dobrowolna, jeśli nie będziemy indywidualnie i zbiorowo sprzeciwiać się idei, że wszyscy musimy myśleć tak samo i mieć takie same poglądy.


Życiorys Rosie Kay

Rosie Kay by Ian Wallman

Rosie Kay (tytuł licencjata z wyróżnieniem), Fellow of the Royal Society of Arts, Member of Common Room w St Cross College w Oksfordzie, urodzona w Szkocji, tańczyła od najmłodszych lat, następnie szkoliła się w London Contemporary Dance School, którą ukończyła w 1998 roku, po czym rozpoczęła karierę jako tancerka w Polsce, Francji, Niemczech i USA. Kay wróciła do Wielkiej Brytanii w 2003 roku, założyła zespół Rosie Kay Dance Company, który działał w latach 2004-2021, a obecnie otwiera nowe przedsięwzięcie o nazwie K2CO dla swoich przyszłych projektów.

Dotychczasowe osiągnięcia Kay obejmują współczesną adaptację Romeo + Juliet (2021), a także powrót na scenę podczas trasy koncertowej Absolute Solo II w 2021 roku z trzema osobistymi solówkami oraz sztuką Adult Female Dancer, uznaną za jeden z pięciu najlepszych utworów tanecznych 2021 roku przez gazetę The Observer. Sama Kay została nominowana do nagrody National Dance Award 2022 w kategorii wybitnych kobiecych występów tańca współczesnego za Absolute Solo II. Kay jest znana z wielokrotnie nagradzanego dzieła 5 SOLDIERS (2010-obecnie), opartego na intensywnych badaniach z udziałem armii brytyjskiej, oraz z szeroko zakrojonej kontynuacji tego dzieła, 10 SOLDIERS (2019). Spektakle Kay są wystawiane w Sadlers Wells, Birmingham REP, Norwich Theatre Royal czy Salisbury Playhouse i regularnie goszczą w Europie i USA.

Rosie Kay’s Fantasia, czysto taneczny utwór o pięknie, znalazł się na liście dziesięciu najlepszych tańców 2019 roku magazynu The Guardian. MK ULTRA to choreografia o teorii spiskowej i popie z 2017 roku, stworzona z filmowcem BBC Adamem Curtisem. Inne jej projekty to Motel (2016), stworzony we współpracy z artystami wizualnymi z duetem Huntley Muir, Sluts of Possession (2013), opracowany na podstawie unikalnych materiałów archiwalnych z Pitt Rivers Museum w Oksfordzie, There is Hope (2012), zgłębiający temat religii, Double Points: K (2008) efekt współpracy z Emio Greco | PC i Asylum (2005), oparty na badaniach prowadzonych wśród uchodźców. Kay stworzyła choreografię do ceremonii otwarcia Igrzysk Wspólnoty Narodów (2018), którą obejrzało ponad miliard osób na całym świecie, a także pracowała w branży filmowej jako choreograf do filmu Sunshine on Leith (2013).

Kay była pierwszym choreografem, który otrzymał tytuł Leverhulme Artist in Residence w School of Anthropology na University of Oxford (2013). Za swoją pracę otrzymała m.in. nagrodę dla najlepszego niezależnego zespołu (2015) oraz nominację do nagrody za najlepszą choreografię za 5 Soldiers (2015), National Dance Award oraz nominację do nagrody dla najlepszego niezależnego zespołu w 2012 i 2017 roku, nagrodę Royal Society for Public Health Award za wspieranie społeczności wojskowych oraz Bonnie Bird New Choreography Award.

W grudniu 2021 roku Kay odeszła z założonej przez siebie firmy Rosie Kay Dance Company, powołując się na wymuszenie zwolnienia i dyskryminację. Udzieliła wówczas wywiadu Janice Turner dla gazety The Times i opisała swoją historię na portalu Unherd.


Rosie Kay w mediach:

Website: https://k-2co.com
Twitter: @RosieKayK2CO
Facebook: https://www.facebook.com/RosieKayK2CO
Instagram: @rosiekayk2co
Donorbox: https://donorbox.org/K2D-support-Rosie-Kay