Od 2013 roku my, Shinobu Akimoto i Matthew Evans, jesteśmy dyrektorami inicjatywy Residency for Artists on Hiatus (RFAOH) [Rezydencja dla artystów przebywających na przerwie] – wirtualnej, choć jak najbardziej funkcjonującej rezydencji dla artystów obecnie nie tworzących czy nie prezentujących sztuki. Od początku jej istnienia gościliśmy dziewiętnastu artystów z całego świata, którzy czas spędzony z dala od praktyk artystycznych wykorzystali na inne przedsięwzięcia, których – nawet jeśli były one nie mniej twórcze – nie uważali za przedmiot swojej pracy, lub na ponowną refleksję nad własnym wyobrażeniem „kariery artystycznej”, związanymi z nią oczekiwaniami oraz nad tym, czy warto ją kontynuować. Niektóre z tych przedsięwzięć to na przykład medytacja grupowa, ogrodnictwo ekologiczne, domowe piwowarstwo lub przekształcenie programu studiów artystycznych (mowa tu o osobie sprawującej funkcję dziekana).

W oparciu o własne, osobiste rozważania na temat powiązań między sztuką a życiem oraz instytucjonalnych parametrów związanych z tożsamością „artysty” RFAOH zwróciła uwagę na niestabilne warunki pracy wielu twórców w trakcie ich kariery oraz na to, jak postrzegają czy negocjują oni takie okresy i okoliczności. Od czasu ostatniej odsłony naszych rezydencji w 2017 r. pracowaliśmy – z kilkoma przerwami – nad publikacją dokumentującą ten projekt (roczny raport RFAOH), jednocześnie żywiąc cichą nadzieję, że jedna z dużych instytucji artystycznych zwróci się do nas z propozycją finansowania i będziemy mogli rozpocząć nową odsłonę rezydencji.

Projekt ten pod pewnymi względami wyprzedził narzuconą przez pandemię aktualną sytuację na świecie, podczas której wielu z nas wbrew własnej woli doświadcza swego rodzaju przerwy od normalnego życia, jest zamknięte w domach, z dala od społeczności, do których należy. W tej trudnej sytuacji możemy wysunąć postulat, według którego brak produkcji lub oczekiwanie/antycypacja stanowi konceptualny stan zawieszenia, z którym wiążą się nieznane możliwości, a język i retoryka jako niedoskonałe nośniki znaczenia mogą zapewnić nam plastyczność w interpretacji czy negocjacji nieprzewidywalnego świata, jaki nas otacza. Pokładamy również intuicyjną wiarę w nonsens jako sferę umożliwiającą swobodne pojawianie się ważnych pytań, co może doprowadzić do rozbicia hierarchii lub rozwoju nowych sposobów zrozumienia, a ostatecznie również empatii. Jakie będą granice i limity przyszłych praktyk zawodowych, gospodarek czy fundamentalnych interakcji międzyludzkich? Jaki potencjał ma retoryka w kształtowaniu tych zagadnień i indywidualnej trudnej sytuacji każdego z nas?

Dla nas „nowa normalność” zaczęła się już w 2019 r., kiedy to Shinobu została zmuszona przez okoliczności do przeprowadzki i założenia „filii” RFAOH w Japonii, podczas gdy Matt pozostał w „centrali RFAOH” w Kanadzie. Od tego czasu znaczna część naszej interakcji przeniosła się do internetu. Na zaproszenie „Obiegu” do współpracy przy numerze o „prawie do nicnierobienia” udostępniamy fragmenty naszych codziennych rozmów i (bez)czynności z czerwca 2020 – naszą twórczość z okresu „braku twórczości”.


Co się zmieniło dla artystów mających przerwę?

M: Cześć

S: Cześć zmieniło się tło.

M: Zmieniło się tło?

S: Prawda?

M: Zmieniło się? Jest takie samo.

S: Tak, siedzę pod kątem.
Zazwyczaj siedzę tak
...ale dziś siedzę pod takim kątem.

M: Myślałem, że mówisz o moim tle.

S: Nie.

Rola tworzenia sztuki i/lub
Znaczenie braku produkcji, braku partycypacji

S: Ale zmieniając temat, jestem
w trakcie produkcji, Widzisz?

M: O, owoce leśne
od mistrza jogi…

S: Wiem… to trochę… nasiona są dość twarde,
w odróżnieniu od malin i innych owoców leśnych,
lepiej je usunąć. Usuwam je więc, ale to właściwie niemożliwe,
więc uznałam, że najpierw muszę je rozgnieść,
a potem, jak to się mówi… przesiać.

M: Przesiać, Odcedzić

S: Właśnie… a potem znów je ugotuję i, o rany,
na początku było 700 g owoców,
ale wyjdzie z nich tylko jakieś 5 słoików.

M: To i tak całkiem nieźle.

Czy reszta świata podąża za nami, artystami?
Czy raczej nas zagłusza?

S: Heeej

Chiko: Nja~~

M: Hej Chiko. Miau miau miau miau miau miau
Co tam?

Chiko: Nja~~ Nja~~

S: Odpowiedziała, słyszałeś?

M: Przywitała się.
Co słychać, urwisie?

S: Gohan aruyo~ hora, douzo douzo,
Hai, takusan tabete.
Powiedziała – „Ej, co to było?!”

M: Brzmi genki.

S: Nie, właśnie weszła.

M: Właśnie weszła?

Sukces, szczęście w wielu rzeczywistościach (i jego miara)

M: Ale wiesz co się stało?
Pisklęta próbują teraz pofrunąć, tak?
Dygoczą przy tym charakterystycznie .

S: Tak to urocze

M: No i byłem pod tym dużym drzewem zaraz
pod balkonem wczoraj wieczorem i grałem trochę
na gitarze i jedno z nich podleciało do mnie,
obserwowało i wydawało z siebie: pii, pii, pii, śpiewało.
Próbowałem naśladować tę melodię na gitarze
i przyleciały trzy kolejne niczym mała publiczność na gałęzi,
a ja wciąż próbowałem naśladować ptasie melodie,
a one odpowiadały mi i tak w kółko.

S: To urocze. Wiem o czym mówisz,
bo ja robię tak z wronami na dachu.

Wirtualna nauka, Wirtualna sztuka, Wirtualna ezgystencja
(Pseudonauka, pseudosztuka, pseudoegzystencja)

S: Czy ktoś stworzy rodzaj Zooma,
w którym wszyscy będą mogli mówić jednocześnie?

M: Nie wiem, ale to mogłoby być śmieszne
powinien powstać choćby po to,
żeby rozpowszechniać chaos.

S: No. Czy nie byłoby…, To znaczy jestem pewna,
że pracują nad tym. Jeśli ten stan ma potrwać dłużej,
to męczące jest tylko siedzieć i słuchać,
ludzie chcą móc mówić jednocześnie
to byłoby bardziej naturalne.

M: Tak?

S: Na pewno ktoś nad tym pracuje.

M: Tak jak teraz, że niezależnie kto mówi,
pokazywany jest ten kto ma
najgłośniejszy sygnał, więc..

S: Ale czy nie byłoby miło gdyby ktoś to stworzył?

M: Może i tak.

S: Wtedy naprawdę nie musielibyśmy nigdzie wychodzić.

M: Ale wtedy musiałaby być możliwość
tworzenia par czy grup w oddzielnym oknie
czy czegoś takiego.

S: Wiesz, mogliby określić limit, na zasadzie,
że „Wymyśliliśmy taki program umożliwiający
jednoczesne mówienie, ale może być tylko
10 osób w pokoju”.

M: Ludzie mogliby mówić jednocześnie
i kłócić się na żywo.

S: O to byłoby fajne.

Anormalna normalność, znormalizowana anormalność

S: Sobota to dobry dzień na słuchanie radia,
ale nawet nie pamiętam już co grał Peter Barakan.

M: Oo,

S: Nie wiem, co się stało, dziwne, moja pamięć
zupełnie zawiodła. Myślisz że to jakaś choroba?
Jakaś poważna? Bo trudno mi przypomnieć to sobie.
Znaczy, wyszłam do ogrodu w tym czasie.
Rano jest przyjemnie, przyglądałam się kwiatom
i tak dalej. Ale jednak hm… Nie wiem, co się stało.

M: Hmm

S: Wow. To straszne. Chyba tracę…
To jakieś zaburzenie Matt.

M: Może po prostu wyszłaś na dwór
i coś cię rozproszyło.

S: Ale przez 4 godziny? To już trochę dziwne.
Chyba przez większość czasu byłam w ogrodzie,
ale to trochę…niepokojące.

M: Hmm

S: Nie wiem po prostu co robiłam,
nic nie pamiętam.
Nie niepokoi cię to?

M: Nie

S: Mnie trochę tak.

M: To chyba normalne co jakiś czas
doświadczać czegoś takiego.
Ja tak mam cały czas.

Umysłowe Aikido i instytucje w twojej głowie

M: Jak minął ci dzień?

S: Po pierwsze to muszę ci powiedzieć, że wczoraj w nocy,
uh, poszłam spać może o pierwszej, a potem około trzeciej
poczułam taki, hm, coś w rodzaju bólu…
hm, to nawet nie był ból, tylko raczej…
kiedy kot… wiesz, uczucie jakby kot,
powiedzmy Chiko, drapał mnie, ale tylko jednym…

M: Jakby ukłucie…

S: Tak jakby silne „キッ” na jednym z.. hm…
palców u nogi. Tylko na jednym.. W każdym razie
zupełnie mnie to rozbudziło, „co to było?? To Chiko?”
i obudziłam się i o rany, już wiedziałam co oto było, nie?
To znaczy nie wiedziałam, ale coś musiało być na rzeczy,
bo Chiko nie było przy mnie.
Włączyłam światło i zobaczyłam tylko mały kawałek,
wiedziałam, wiedziałam. Od razu poszłam do kuchni
po te specjalne obcęgi, potem wróciłam
i podniosłam futon i, rany, to było OGROMNE!

M: Naprawdę? To straszne

S: Mój Boże, dawno już nie widziałam tak wielkiego robala

M: Wow!

S: A ten wczoraj był mniej więcej..
grubości około centymetra.
A długości z dziesięciu.

M: Wow! Jak to słyszę
to nie mam ochoty jechać do Japonii.

S: On nie był na samym futonie,
nie atakował mnie ani nic.
To nie jest ich celem.

M: To prawda, one tylko się bronią.

S: Pewnie przez przypadek dotknęłam
czy potrąciłam go czy coś takiego,
więc tylko lekko,
ale to było naprawdę mocne ukłucie.

M: No tak, one mają wielkie zęby

S: Chwyciłam go, poszłam do ogrodu
i zrzuciłam ze skałki – wyobraź sobie,
że był tak wielki, że wydał odgłos.

M: Gdy spadł na ziemię?
Ja po czymś takim nie mógłbym zasnąć.

S: To było traumatyczne, siedziałam tam przez chwilę.
Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić.

M: Pewnie szybko się cofnęłaś,
zanim zdążył cię porządnie ugryźć.

S: Nie, nie nie, nie sądzę, dlaczego wszyscy,
wiesz, wszyscy tak to postrzegają?
O to chodzi, to dużo mówi o tym,
jak funkcjonuje świat –
„o, to są ci źli, robią złe rzeczy”.
Nie o to chodzi, one tego nie robią,
po prostu chcą uniknąć konfliktu, nie?.
Nie są agresywne, Nie atakują póki
sami nie są atakowane…

M: Nie ale chodziło mi o to że to coś
musiało szybko uciec. Miałaś szczęście.

S: ale to nie było przyjemne. Czułam się zagubiona

M: Ja po czymś takim moczyłbym się w nocy

Powodzenie, przywileje, okoliczności, styl życia, kreatywność, empatia, wszystko, żeby przetrwać

S: Czy któraś z nich odżyła?

M: Ta mała, na…

S: …na balkonie.

M: …ta na balkonie wypuszcza pędy,
ale nie wiem czy to chwasty czy kwiaty.

S: Jak nie wiesz to po prostu jej nie ruszaj.
Albo zrób zdjęcie i pokaż mi,
ja ci powiem co to.

M: A pomidory zupełnie uschły,
wystają tylko zeszłoroczne gałęzie.

S: Pomidory czasem odżywają.

M: Te nie wyglądają jakby miały odżyć.
I jestem zawiedziony, bo moja kolendra,
która przetrwała całą zimę nagle zwiędła
i nie wiem dlaczego.
Po prostu nagle uznała, że już nie...

S: Kolendra nie jest rośliną wieloletnią.
Zbierasz nasiona, a potem sadzisz.

M: W każdym razie moja nie wygląda dobrze,
a przetrwała całą zimę, byłem pod wrażeniem.

S: Niesamowite,
kolendra obumiera po lecie.

M: Ale nie ta,
ta przetrwała aż do niedawna,
dopiero 2 tygodnie temu…

S: Jesteś pewien, że to kolendra
czy może raczej bazylia tajska?

M: A może to ta bazylia tajska.

S: Właśnie
Kolendra nie…

M: Nie, tę bazylię tajską umiem poznać…
a może to mięta

S: No nic, nieważne…

M: Nie znam się na ogrodnictwie…

S: Nie wierzę w nic co mówisz,
bo nie znasz się.
Kolendra nigdy nie przetrwa zimy.
A do tego w Kanadzie? To prawdziwy cud.

M: hmm…
To może przez całą zimę jadłem
chwast podobny do kolendry.

S: I nawet nie potrafisz rozróżnić jej smaku
od bazylii tajskiej albo jakiegoś chwastu?
Chyba ciągle masz Covid.


Tłumaczenie z języka angielskiego: Paweł Wasilewski

BIO

Shinobu Akimoto urodziła się w Japonii. Na początku lat 90. przeprowadziła się do Kanady i rozpoczęła tam pracę. Pokazy „opartych na projektach” instalacji w kraju i za granicą przyniosły jej rozpoznawalność jako artystka wizualna. Zajmuje się koncepcją tworzenia sztuki jako stylu życia – w swoich projektach badała powiązania stylu życia i kreatywności w sposób, który nasuwa pytanie o to, co – jeśli cokolwiek – oddziela sztukę od wszystkich innych rodzajów kreatywnych przedsięwzięć, czy też artystów od innych kreatywnych osób. Akimoto aktualnie dzieli swoje życie pomiędzy Kanadę i utknęła w Japonii, prowadzi rozważania nad alternatywnymi strategiami tworzenia sztuki współczesnej poprzez rozszerzone metody, nadal wykorzystując tworzenie sztuki do tego, by móc prowadzić wybrany przez siebie styl życia.

Matthew Evans jest kanadyjskim artystą i ilustratorem medycznym, który mieszka utknął w Montrealu. W swoich projektach eksploruje płynne rozumienie kontekstu i jego powiązań z procesem kreatywnym. Wciąż powraca do zagadnienia czekania i zabijania czasu jako sfery konceptualnej, w której jednocześnie dzieje się wszystko i nic. Spędza dużo (może zbyt dużo) czasu, grając na gitarze.

Akimoto i Evans wielokrotnie współpracowali. Były także okresy, podczas których oboje robili przerwę od praktyk artystycznych.

Pozostało 80% tekstu