Ukraina to państwo, które w swojej historii buduje politykę, poszukując własnej drogi środka i tworząc sojusze to ze Wschodem, to z Zachodem. Podwójna artykulacja, próba odzyskania siebie, charakteryzuje, jak się zdaje, Ukrainę geograficznie i historycznie. Dążąc do unitaryzmu, Ukrainie trudno jest przyznać złożoność własnej tożsamości, a wydarzenia na Majdanie obnażyły przeciągający się konflikt, związany ze zderzaniem się różnych koncepcji świata i stereotypowych wyobrażeń na temat Wschodu i Zachodu (czytaj: Rosji i Europy) zarówno na poziomie symboli, jak i sił politycznych. Wydaje się, że praktyka artystyczna łączy te dwa poziomy: reagując na działanie sił politycznych, artyści wyrażają swój stosunek do nich za pośrednictwem języka artystycznego. Jednak tragizm wydarzeń Majdanu pokazał bezsilność sztuki w obliczu rzeczywistej przemocy.

Porozmawiałyśmy ze Siergiejem Bratkowem i Jurijem Lejdermanem, dwoma artystami, którzy ukształtowali się pod koniec lat 80. XX wieku, u schyłku ZSRR – jeden w Charkowie, drugi pomiędzy Odessą a Moskwą. Obaj są osobami o złożonej tożsamości, postrzeganymi jako opiniotwórcze dla sztuki ukraińskiej oraz rozmaitych artystycznych i intelektualnych środowisk. Bratkow jest obywatelem Ukrainy i miesza w Moskwie, Lejderman jest obywatelem Federacji Rosyjskiej, mieszka zaś w Berlinie. Obaj są wcieleniem historycznej ukraińskiej ambiwalencji.

Zapytałyśmy ich o doświadczenie wydarzeń Majdanu, o to, jak poglądy oraz koncepcje filozoficzne odbiły się w sztuce, na ich relacjach z kolegami, i dlaczego wydarzenia te przyczyniły się do zmiany wielu współczesnych praktyk artystycznych w „wykopaliska” historycznej słuszności.

Siergiej Bratkow, Nas tu nie ma, 2018. Neon, plastikowa paleta. Dzięki uprzejmości artysty.

Tatiana Koczubińska: Rewolucyjne wydarzenia Euromajdanu w listopadzie-grudniu 2013 roku mało kogo pozostawiły obojętnym. Informacje o nich trafiły na pierwsze strony mediów na całym świecie. Co wówczas wpływało na pana spojrzenie na te wydarzenia? Jak wśród rozmaitych opinii, konfliktów i sporów można było wyrobić sobie własną opinię?

Siergiej Bratkow: Funkcjonuje rozpowszechniony pogląd, że ludzie dojrzalsi bardziej fascynują się polityką niż młodzi. To prawda. Śledzą politykę, ponieważ dzieją się tam interesujące, intrygujące rzeczy. Oczywiście, przyglądam się analityce politycznej. Gdy przygotowywałem wystawę w PinchukArtCentre1, pojechałem fotografować Ukrainę. Wiele zdjęć zrobiłem w Donbasie. I to był „Donbas Janukowycza”2. Poraził mnie biedą. Zjeżdżając z trasy w tym kierunku, można było zobaczyć zwałowisko żelbetonowych płyt, z których ludzie wydzierali zbrojenia. Zapadły nam w pamięć cmentarze pod hałdami, hałdy ze ściętymi wierzchołkami, z których wydobywała się woń siarki. Na górze nie dało się wytrzymać, tak mocny był ten zapach. Widziałem, jak pozyskuje się węgiel w wyrobiskach, jak Donbas przeryty jest nielegalnymi odkrywkami, jak ubite są drogi, jakby zamęczone gąsienicami czołgów. Dlatego mój stosunek do Janukowycza był jednoznaczny. Donbas wydał mi się znacznie gorszym miejscem niż Charków i obwód charkowski. Zaskoczyła mnie radziecka dyscyplina w samym Doniecku – miasto wygląda jak sportowiec o wytrenowanym ciele. Prezydent siedział niegdyś w więzieniu i jasne było, że kryminalista powinien odsunąć się od władzy. Wystąpienia ludzi przeciwko władzy Janukowycza tak wówczas, jak i dziś, wydają mi się słuszne i nieuniknione. Żadne media nie mogły na mnie wpłynąć. Podczas wydarzeń trzy razy przyjeżdżałem do Kijowa, robiłem zdjęcia. Dwa razy podczas rewolucyjnych wypadków, raz tuż po rozstrzelaniu ludzi na Instytuckiej. Bezpośrednia transmisja – naturalnie było to wstrząsające. Oglądałem całą noc końcowy akt tego „krwawego dramatu”. Oczywiście przez internet. Swój telewizor wyrzuciłem podczas przeprowadzki do Moskwy jeszcze w 1999 roku. Rosyjskie źródła to „Echo Moskwy” i „Nowa Gazieta”, a ukraińskie – w swoim czasie „5 Kanał” i „Ukrajinśka Prawda”. Wtedy przede wszystkim „Ukrajinśka Prawda”.

Siergiej Bratkow, Majdan, 2014. Wydruk kolorowy. Dzięki uprzejmości artysty.

Siergiej Bratkow, Przełamane barykady, 2014. Kolaż, czarno-biała fotografia, aluminium, ręcznie modyfikowane. Dzięki uprzejmości artysty.

Siergiej Bratkow, z serii Ukraina, 2009. Wydruk kolorowy. Dzięki uprzejmości artysty.

Dla mnie ważne było wzięcie udziału w tym historycznym momencie, zostały mi po nim dokumenty. Poza tym przyjeżdżałem do Kijowa ze swoim studentem – artystą Olegiem Ustinowem. Istotne było, żeby i on to poczuł, sam zobaczył, co to za ludzie. Przyjechaliśmy do Kijowa wczesnym rankiem, gdy protestujący weszli do Ukraińskiego Domu, dopiero co rozbite witryny zabijano dyktą. Przyjęto nas tam serdecznie, mówiliśmy po rosyjsku. Oleg był oczywiście zaskoczony, słyszał inne newsy, słyszał o „faszystach”. Weszliśmy do sali, gdzie pokotem leżeli zmęczeni ludzie, którzy zdjęli z głów motocyklowe kaski, a pałki położyli obok siebie na podłodze. Przesunęli się, wpuścili nas, byśmy się ogrzali. Zwolnili kontakt, byśmy mogli naładować telefon, napoili herbatą z miodem. To, rzecz jasna, zrobiło wielkie wrażenie na chłopaku, dla którego Majdan był czymś zupełnie innym.

Wyprawa do Kijowa była w pewnym sensie poszukiwaniem innej prawdy – nie tej, którą prezentowano w wiadomościach. A jaki jest pana stosunek do tego, że na wczesnym etapie rewolucyjnych wydarzeń w Kijowie na budynku administracji miasta wisiał gigantyczny sztandar z portretem Stepana Bandery?

Wiecie jaki mam pogląd na ten temat. Pamięta pani flashmob nacjonalistów w PinchukArtCentre podczas mojej wystawy i groźby pod moim adresem. Mój stosunek do tego jest negatywny, bez dwóch zdań. Mogę szczerze powiedzieć, że gdy wszedłem do Ukraińskiego Domu, do administracji, ze strony nacjonalistów, dzięki Bogu, nie miałem wtedy żadnych problemów – wszystko było dla mnie ciekawe.

Wydarzenia rewolucyjne oraz te, które po nich nastąpiły, jak aneksja Krymu czy wojna na Donbasie, stały się przyczyną licznych konfliktów wewnątrz środowiska artystycznego. Czy wpłynęły na pana relacje z kolegami i czy odbiło się to na pana sztuce? Na ile, pana zdaniem, efektywna jest metoda bojkotu, do którego niektórzy uciekają się w konfliktowych sytuacjach?

Z Siergiejem Zarwą3, z którym braliśmy razem udział w wystawach, miałem napięte stosunki. Gdy byłem u Ilji Isupowa podczas jednego pobytu w Kijowie4, Zarwa po kolei poprosił wszystkich do telefonu, nagadał nam niecenzuralnych słów i wyjechał do Kerczu. Spotkaliśmy się potem w Moskwie, ale stosunki między nami były już chłodne. Ostatnio trochę się ociepliły i sam Zarwa się zmienił, nie jest już tak radykalny, nawet do pewnego stopnia żałuje, że opuścił Odessę. Bojkot to jakaś niezbalansowana waga, na której szala protestu przeważa drugą, gdzie spoczywa istotny ciężar człowieka w społeczeństwie, jego stabilizacja, sytuacja materialna, a być może nawet i wolność. Przy takim układzie szal bojkot staje się czymś wartościowym. Z dzisiejszymi aktywistami bojkot jest praktycznie nieefektywny, bo trudno obecnie znaleźć postaci, które nie byłyby związane autoPR-em, miałyby krystaliczną reputację. Podczas MANIFESTA5 w Sankt-Petersburgu jedynym zapewne człowiekiem, który mógłby wpłynąć jakimś bojkotem, przynajmniej na mnie, był Borys Michajłow. Możliwe jednak, że dla artystów z innego pokolenia wyglądałoby to inaczej.

Ale to bojkot publiczny. A jest jeszcze drugi – milczący, „sołżenicynowski” typ bojkotu, który funkcjonuje nie po ukraińskiej, a po rosyjskiej stronie, gdzie reżim jest o wiele bardziej totalitarny. Sołżenicyn mówił, że zajęcie obywatelskiego stanowiska polega na tym, że każdy człowiek powinien stanąć murem na drodze rozpowszechniania kłamstwa. I jeśli nie popierasz jakiejś nieprawdy, to też jest bojkot. Na przykład moim wewnętrznym bojkotem była decyzja „nie jeżdżę na Krym”. I myślę, że to taki cichy bojkot, który przy masowej skali, także bez PR-u spełnia swoją funkcję.

Siergiej Bratkow, Rejestracja, 2014. Kolaż cyfrowy. Dzięki uprzejmości artysty.

Jako artysta uformował się pan pod koniec lat 80. – na początku lat 90. XX wieku – w okresie rozpadu ZSRR. Czy ważna jest dla pana kwestia tożsamości? Jaką rolę odgrywa w tym posiadane obywatelstwo?

Szczerze mówiąc nabycie obywatelstwa, utrata obywatelstwa – to procedura o charakterze przemocowym, która ogranicza wolność. Dla mnie jest traumatyczna. Od czasów radzieckich nigdy nie miałem kontaktu z organami państwowymi. O ile to możliwe, unikałem chodzenia do administracji czy księgowości. Dlatego nie mam obywatelstwa rosyjskiego. I jeszcze, co dla mnie bardzo ważne, obiecałem mamie czuwać nad bratem i nie opuszczać na zawsze rodzinnego domu pod Charkowem. Co do kwestii tożsamości wraz z rozpadem Związku Radzieckiego i powstaniem Ukrainy – pamiętam dzień, gdy położyłem się spać z imieniem „Siergiej”, a obudziłem jako „Serhij”. Dla mnie to był szok. Wydawało mi się to bardzo niesprawiedliwe, szczególnie dla artystów, dla których imię jest szczególnie ważne, ponieważ stanowi o ich rozpoznawalności. Wiesz, zajmowała nas ta kwestia. Jako Grupa szybkiego reagowania6 odnieśliśmy się do kwestii tożsamości w pracach Gdybym był Niemcem (1994), Plucie na Moskwę (1994), Warta (1997). I przede wszystkim w Pudełku na trzy litery (1994). Nasza grupa zareagowała na kwestię tożsamości jak nikt poza nami. Jakimś cudem otrzymałem w Rosji nagrodę „Innowacja”7 będąc obywatelem Ukrainy. Nagrody Kandinsky’ego w ogóle nie mam prawa dostać. To nieprzyjemna rzecz, ale co zrobisz.

Grupa szybkiego reagowania, Plucie na Moskwę!, kadr z wideo dokumentującego perfromans w przestrzeni publicznej charkowskiego zoo, Ukraina, 1994. Dzięki uprzejmości artysty.

Grupa szybkiego reagowania, Plucie na Moskwę!, kadr z wideo dokumentującego perfromans w przestrzeni publicznej charkowskiego zoo, Ukraina, 1994. Dzięki uprzejmości artysty.

Grupa szybkiego reagowania, Plucie na Moskwę!, kadr z wideo dokumentującego perfromans w przestrzeni publicznej charkowskiego zoo, Ukraina, 1994. Dzięki uprzejmości artysty.

Nie chciał pan nigdy wrócić do Ukrainy albo w ogóle wyjechać gdzieś indziej?

Ziemia jest okrągła. Każdego roku mówię sobie, że skończę wykładać i będę wolnym człowiekiem, i, być może, zmienię miejsce zamieszkania.

Po rewolucyjnych wydarzeniach rzeczywistością stały się tzw. „bitwy pamięci” i rozmyślania o przeszłości. Działalność wielu młodych ukraińskich artystów oparta jest na próbie wniknięcia w sens procesów historycznych. Z czym związane jest to dążenie i co jest dla pana w sztuce ważne?

Zwrot ku przeszłości to i nostalgia, i pewna retrospekcja. Nostalgia to utrata domu, tęsknota za tym, co już utracone. To wielka tęsknica za domem, którego nie ma. A zarazem i niezadowolenie z obecnego domu, życia, okoliczności. Tęsknota przenosi się nawet na krewnych. Należy uwzględnić, że wszystkich młodych ludzi ciągnie na strychy i cmentarze. A starsi lubią chodzić na pogrzeby, patrzeć jak inni odchodzą z życia. To rzeczy naturalne. Retrospekcja różni się od postmodernizmu, z jego cytowaniem klasyków. Dziś modne stało się badanie nie tego, co oczywiste i znaczące, a tego, co znajduje się na granicy zniknięcia. Artysta staje się bohaterem dnia dzisiejszego – zbawcą, misjonarzem.

Pragnę być znaczącą częścią teraźniejszości, wierzyć w siłę sztuki, w to, że ona coś może i że ty sama możesz coś w niej zdziałać. Wierzyć w to, że w zawodach w podnoszeniu wolności człowieka sztuka zdoła co nieco udźwignąć.

Siergiej Bratkow, Wyjechać Zapomnieć, 2013. Neon, wydruk cyfrowy. Dzięki uprzejmości artysty.

Siergiej Bratkow, Niech żyje to co złe dziś, by jutro było dobre, 2010. Wydruk cyfrowy, neon.

Na ile pana zdaniem powiązane są kwestie moralności i sztuki? Na ile należy, i czy w ogóle można, rozdzielać stanowisko osobiste od artystycznego?

Bliska jest mi postawa zajmowania się sztuką bez uwypuklania swojej aktywności. Nie jestem miłośnikiem sztuki w słowach ani zwolennikiem tekstów towarzyszących, i w tym sensie jestem reakcjonistą. Nie podoba mi się „burżuazyjna lewica” funkcjonujący przy instytucjach. W Kijowie wielu znajomych twórców uczestniczyło w rewolucji godności i popiera europejską drogę rozwoju kraju, ale gdy tylko zetkną się z pomysłem, aby pożegnać tanie państwowe pracownie Związku Artystów, ich „euroentuzjazm” zanika. Nie wiem, być może myślałbym tak samo, gdybym mieszkał w Ukrainie.


Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Agnieszka Sowińska

BIO

Siergiej Bratkow (ur. 1960 w Charkowie) jest multidyscyplinarnym ukraińskim artystą, mieszkającym w Moskwie. Jego artystyczny dorobek opiera się na fotografii, malarstwie, performansie oraz sztukach i instalacjach wideo. W 1978 roku ukończył Szkołę Artystyczną im. Repina w Charkowie, a w 1983 roku Politechnikę Charkowską im. Lenina. Należał do grupy artystycznej Litera A w latach 1988-1993, z kolei w latach 1994-1997 był członkiem Grupy szybkiego reagowania, razem z Borysem Michajłowem i Siergiejem Sołonskim. Od 2000 roku mieszka i pracuje w Moskwie, gdzie obecnie wykłada w Wyższej Szkole Fotograficznej im. Rodczenki.

Posługując się prowokacją i niestrudzoną obserwacją codziennego życia, Bratkow w swoich pracach ukazuje absurdalność i boleść otaczającej nas rzeczywistości, co sam artysta postrzega jako wielki kolaż. Swoje prace prezentował na wielu ważnych wystawach, w tym na międzynarodowym biennale w São Paulo (2002), podczas Manifesta-5 w San Sebastian (2004), w Wenecji (2003, 2007 i 2011) i Moskwie (2005, 2007, 2009, 2011, 2013, 2015). Jego największe wernisaże odbywały się w Fotomuseum w Winterthur w 2007 (Szwajcaria) oraz w PinczukArtCentre w 2010 (Kijów, Ukraina). W 2009 został laureatem corocznie przyznawanej rosyjskich nagrody Innowacja za osiągnięcia w sztukach wizualnych przy wystawie Balaclava Drive.

Tatiana Koczubińska jest niezależną kuratorką, pisarką i wykładowczynią mieszkającą w Kijowie. Specjalizuje się w ukraińskiej sztuce współczesnej. W latach 2016-2019 była kuratorką Platformy Badawczej w PinchukArtCentre, gdzie zajmowała się kuratorowaniem, badaniami i programem publicznym. Jest redaktorką książki PARACOMMUNE. Place. Community. Phenomenon poświęconej kijowkiej grupie skłoterskiej. W swojej praktyce kuratorskiej Tatiana zajmuje się kwestiami odpowiedzialności, pamięci i traumy związanymi z radzicką przeszłością dzisiejszego społeczeństwa. Ma to swoje odbicie w serii wystaw takich jak Wina (2016), Anonimowe społeczeństwo (2017) czy Ojczyzna w ogniu (2017). Była kuratorką PinchukArtCentre Prize w 2015 i 2018 roku, a w 2019 współkuratorowała Future Generation Art Prize w Wenecji – wydarzenie towarzyszące 58. Biennale w Wenecji. Rok później była współkuratorką wystawy internetowej Almost There powstałej w ramach programu British Council Museum Without Walls.


*Zdjęcie w tle: Siergiej Bratkow, Nas tu nie ma, 2018. Neon, plastikowa paleta. Dzięki uprzejmości artysty.

[1] Mowa o pierwszej w Ukrainie dużej wystawie Siergieja Bratkowa „Ukraina”, która odbyła się w PinchukArtCentre od 23 I do 21 III 2010 roku.

[2] Wiktor Janukowycz – prezydent Ukrainy od 25 II 2010 do 22 II 2014 roku. Urodził się w Jenakijewem w obwodzie donieckim. Główne strefy wpływów i poparcia: biznes i elektorat związany z Donbasem.

[3] Siergiej Zarwa – artysta ukraiński. Z Siergiejem Bratkowem brał udział w licznych wspólnych wystawach. Po wydarzeniach rewolucyjnych 2013-2014, z powodu poglądów politycznych przeprowadził się na Krym, a następnie do Rosji.

[4] Ilja Isupow – artysta ukraiński, przyjaciel Siergieja Bratkowa.

[5] Mowa tu o MANIFESTA 10, biennale odbywającym się w Ermitażu w Sankt-Petersburgu od 28 VI do 31 X 2014 roku. Borys Michajłow pokazywał tam swoją wersję The Theater of War, Second Act, Time Out, December 2013.

[6] Grupa szybkiego reagowania – grupa artystyczna, funkcjonująca w Charkowie od 1994 do 1997 roku. W jej skład wchodzili: Siergiej Bratkow, Borys Michajłow i Siergiej Sołonski (z udziałem Wity Michajłowej). Podstawowa działalność grupy polegała na przeprowadzaniu prowokacyjnych akcji w przestrzeni publicznej, które rezonowały z bieżącą narracją socjalno-polityczną.

[7] Innowacja – rosyjska nagroda państwowa z dziedziny sztuki współczesnej. W 2009 roku Siergiej Bratkow otrzymał główną nagrodę za swoją wideoinstalację Balaclava Drive (2009).

Pozostało 80% tekstu