I.

Kamienne kręgi

Na terytorium Senegalu znajduje się około tysiąca megalitycznych budowli, w tym kamienne kręgi w Wanar i Sine Ngayen, wpisane w 2006 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Składają się one z dziesięciu do dwudziestu czterech stojących głazów, zwanych również megalitami, o wysokości do dwóch metrów. Wszystkie bryły skalne wchodzące w skład danego kręgu są zawsze tej samej wysokości; niektóre kręgi mają postać podwójnego pierścienia. Kształty megalitów są zróżnicowane – jedne mają przekrój kwadratowy, inne rozszerzają się ku górze, jeszcze inne są okrągłe z płaskim wierzchem. W rzadkich przypadkach spotyka się również tak zwane kamienie frontowe w formie dwóch pionowych słupów połączonych poziomym czopem. Stoją one pojedynczo na zewnątrz kręgów, zawsze od wschodniej strony. Megality powstały z laterytu, bogatej w związki żelaza odmiany piaskowca, która występuje w regionie w licznych odsłonięciach. Cechą charakterystyczną tej skały jest to, że twardnieje ona w kontakcie z powietrzem, wcześniej jednak jest stosunkowo łatwa do wydobycia. W przypadku niektórych zabytków megalitycznych kamieniołomy znajdują się w odległości około kilometra i uważa się, że kilku ludzi przy pomocy żelaznych narzędzi byłoby w stanie wyciosać jeden z większych głazów w ciągu kilku dni. Poza samymi kręgami ślady po budowniczych ograniczają się do cmentarzysk i nietrwałych resztek domów pogrzebowych. Pod względem formy i położenia megality jawią się jako bramy i miejsca przejściowe. Stanowią skrzyżowanie dwóch światów: widzialnego i niewidzialnego. Częściowo zagłębione w ziemi, z ciałami ukrytymi pod spodem, pozostają powiązane ze śmiercią i przodkami, a także z siłami kosmosu. Części nadziemne stają się świętymi ołtarzami znaczącymi miejsca pochówku i celującymi w niebo. Wedle dzisiejszej wiedzy większość tych konstrukcji przez długi czas służyła celom rytualnym, a ich ukształtowanie jest niemal na pewno związane z kryjącymi się pod nimi jamami grobowymi. Megality w kształcie odwróconego A (∀) zwrócone są na wschód, a na wielu z nich wyryto wotywne płaskorzeźby lub wizerunki dysków solarnych, sugerujące bliski związek z rytuałami kultu słońca. Rozmieszczenie i orientacja jam grobowych przywodzi na myśl obraz ciał niebieskich tworzących enigmatyczny układ planetarny, wyznaczony przez dwa kamienne kręgi.

Niektórzy mieszkańcy wiosek niedaleko Wanar przysięgają, że nocami widują promień światła wystrzelający z wnętrza kręgów; inni twierdzą, że megality puchną i z roku na rok robią się coraz grubsze.

II.
Spojrzenie

Być sobą i I/innym. Czy jest możliwe, że w ułamku sekundy twoja jaźń rozpada się na wiele różnych spojrzeń na to, kim jesteś?

Przynależysz

a zarazem

jesteś wykluczona.

Pęknięcie było natychmiastowe i dojmujące. Tego dnia jechałam tramwajem numer 12 przez centrum Poznania z koleżankami i kolegami z klasy, gdy któreś z nich zawołało: – Patrz, Maja! Murzyn! – pokazując palcem przez okno. Wszyscy natychmiast zwrócili się w tamtą stronę, przyciskając twarze do szyby i przepychając się, by zobaczyć Innego. Ja stoję zdrętwiała. Odmawiam skierowania tam wzroku. Czuję bolesne ukłucie w sercu. I/inny we mnie drgnął i zadrżałam. A może to ostatnie włókno mojej elastycznej jaźni napięło się i pękło, dzieląc mnie na dwoje – na mnie i I/innego. Staję się córką mego ojca-Senegalczyka. Siła odśrodkowa wyrzuca mnie z tramwaju i stawia obok czarnoskórego mężczyzny na przystanku.

Jesteś podwójna. „Mieszanej krwi” – mówią. Zawsze jest cię dwie: jedna dla siebie, druga dla innych. „Pół na pół” – mówią. Ta, o której szepcze się w autobusie i pociągu. Na którą się ukradkiem popatruje. Spogląda z ukosa. O której się rozmawia. Którą się wskazuje palcem. Czy to wciąż ty? Zaczynasz inaczej chodzić. Rozwijasz chód „zewnętrzny”. Przeznaczony dla innych. Używasz go wśród ludzi. Jesteś ukryta, a jednocześnie tak bardzo obecna, gdziekolwiek byś poszła. Widoczna. W tym pojedynczym ciele barwy czekolady mieszkają cię dwie. Nigdy tak naprawdę nie należałaś do matki, chociaż ona z naciskiem przyznawała się do ciebie. Wiedziała, że znak waszego pokrewieństwa, pokrewieństwa pomiędzy tobą i nią, ukrywa się głęboko pod twoją skórą. „Czy naprawdę jestem twoją córką?” – pytałam czasami, głaszcząc ją po głowie, gdy zasnęła.

III.
Czarna krew

- Widzisz – opowiadał mi ojciec – ludzie w Polsce nie wiedzieli nic o Afryce. Niektórzy myśleli, że mieszkamy w drzewach i pytali mnie: „Pod jakim numerem drzewa mieszkasz?”. Kiedyś dziewczyna poznana na imprezie zapytała mnie o to, a ja odparłem: „Chyba pod setką, bo nasza wioska jest całkiem spora”.

- Dzieciaki przychodziły do mnie i do moich afrykańskich kolegów – ciągnął – i pytały która godzina, bo rodzice powiedzieli im, że potrafimy dokładnie określić to po położeniu słońca. Widząc, że się zbliżają, zerkałem szybko na zegarek, a potem – zapytany – spoglądałem na słońce i podawałem dokładną godzinę. „To prawda! Murzyni potrafią poznać godzinę po słońcu!” – wołali, biegnąc w swoją stronę.

- Pewna kobieta w pracy zapytała mnie kiedyś, jakiego koloru jest moja krew, a ja odparłem, że czarnego. Rozpowiedziała wszystkim w biurze, że czarnoskórzy mają czarną krew. Niedługo potem inna kobieta przyszła do mnie, by potwierdzić tę informację, a ja do niej: „Zwariowałaś? Krew jest zawsze czerwona!”. Ta pierwsza bardzo się gniewała, że sobie z niej zakpiłem.

Krew jest zawsze czerwona

Czasem czerwono-biała, a kiedy indziej czarno-biała

Czarno-biała

- Często się zdarzało – mówił – że ktoś przychodził do mnie i tarł moją skórę palcami, żeby zobaczyć, czy „farbuję”.

- Kiedyś w małym miasteczku, gdzie przebywałem na stażu studenckim, wszedłem do sklepu wraz z kilkoma kolegami z Afryki, Senegalczykami i Gambijczykami, gdy nagle zauważyła nas miejscowa kobieta. – Anioły! – zawołała. – Widzę idące ku mnie czarne anioły! – Po czym zemdlała wprost przed nami.

Potem wyjaśniono mu, że anioły na obrazach w miejscowym kościele mają czarne twarze i dlatego kobieta sądziła, że ma do czynienia z prawdziwymi aniołami. Podobnie jak w przypadku mojego ojca, to doświadczenie Inności i Innoświatowości było wielokrotnie moim udziałem.

(c) Maja ∀. Ngom

IV.
Korzenie [sen]

Podczas przypływu, wody Oceanu Atlantyckiego wlewają się w głąb delty rzeki Saloum we wschodnim Senegalu. Falują rytmicznie w labiryncie odnóg i dopływów. Jestem w rodzinnej wiosce ojca na brzegu toczącej słonawe wody rzeki Djilor w delcie Saloum. Stojąc na płyciźnie zaledwie parę kroków od domu babki spoglądam na horyzont znaczony nieregularną linią mangrowców. Nagle woda wokół mnie zaczyna wirować. Nachylam się i widzę setki węgorzy sunących błyskawicznie na tle błotnistego dna. Kilka z nich wyskakuje z wody i wijąc się pełznie po mojej skórze, coraz wyżej i wyżej, aż docierają do moich szeroko otwartych ust i wpychają się do środka, szorując o bezzębne dziąsła.

V.
Polska czekolada1

Słodki smak mojej Inności stanowił dla mnie niespodziankę. Byłam w wieku dojrzewania, gdy rozpoznałam bogaty, słodko-gorzki aromat kakao przepełniający moje życie. Byłam tabliczką czekolady. Byłam wilgotnym ciastem czekoladowym z kwaśnymi wiśniami. Byłam cukierkiem czekoladowym z galaretką, który dzieci dostawały po niedzielnej mszy. Byłam głęboką czerwienią; najsoczystszą z truskawek – wybuchającą płomieniami słodyczy. Moje ozdobione rodzynkami spiczaste cycki skwierczały na ich językach. Przepowiednia mego losu wypisana na smakowitych wargach mego ojca i jego delikatnym pocałunku złożonym na ustach matki spełniła się. A jednak mimo całej słodyczy słowa te zostawiają gorzki posmak w mych ustach za każdym razem, gdy zostaną wypowiedziane i rzucone jako obelga.

VI.

W archiwum Instytutu Fundamentalnego Czarnej Afryki (IFAN) na Uniwersytecie Cheikh Anta Diop w Dakarze natykam się na serię zdjęć dokumentujących wykopaliska prowadzone w 1967 roku w regionie Kaffrine. Na kolejnych ujęciach śledzę proces wydobywania megalitycznego głazu frontalnego w wiosce Soto: ziemia jest stopniowo usuwana, odsłania się podstawa megalitu, po czym za pomocą lin i łańcuchów zostaje on podniesiony i wyciągnięty; przypomina to wyrywanie mlecznego zęba.

Megalit został wysłany do Paryża razem z dwudziestoma innymi dziełami sztuki z Senegalu w zamian za piętnaście utkanych ręcznie w tradycyjnym stylu w mieście Aubusson francuskich tapiserii, wzorowanych na nowoczesnych obrazach.

W tym samym roku megalit wszedł w skład kolekcji Muzeum Sztuki Afryki i Oceanii, później przemianowanego na Muzeum Quai Branly, gdzie pozostaje po dziś dzień.

(c) Maja ∀. Ngom

Obiekt archeologiczny: megalit

forma lirowa

nr inw. 73.1967.2.1 D

wymiary: 210 x 160 x 80 cm, masa 3,8 tony

Tak jak inne megality z Senegalu, również ten powstał z laterytu. Skała jest rdzawo-brązowej barwy, nieco ciemniejszej bliżej wierzchołka słupów, porowata, lecz o wygładzonej powierzchni, przypominającej pumeks z wieloma szczelinami. Wydaje się, że podczas jej formowania się w głębi ziemi, uwięzły w niej liczne malutkie pęcherzyki powietrza. Megalit stoi na środku muzealnego korytarza, gdzie znaczy początek kolekcji sztuki afrykańskiej. Tkwi milczący i niewidzialny, w prostocie swej formy i nagiej jawności swych barw.

VII.
Pangool

Jest wieczór. Siedzimy z ojcem przed domem jego matki. Zaczyna mówić. Gładko przechodzi od tematu żniw i botaniki do kwestii duchowych, które w jego pojęciu są powiązane na kształt ośmiościanu. Jego głos jest dźwięczny, ciepły, czuły.

- Gdy woda jest bardzo spokojna i nie ma fal, a ja jestem na miejscu, to mogę ci powiedzieć, że ryby są tam – wskazuje na ten odcinek rzeki, gdzie rosną namorzyny. – Czasem robi się też mistycznie. Na przykład może ci się przyśnić, że danego dnia, powiedzmy w poniedziałek, będzie padać deszcz. Są ludzie, którzy widzą takie rzeczy we śnie. Są tacy, którzy będą wiedzieć, że ten czy ów umrze nazajutrz czy za tydzień. Wiedzą, że danej osobie nie zostało już wiele czasu. Da się to poznać po tym, jak ta osoba się porusza: jej stopy nie dotykają ziemi. Les pieds ne touchent pas la terre – powtórzył po francusku. – Jednak tylko niektórzy widzą takie rzeczy. Istnieją bowiem… nie wiem, jak to nazwać – zawahał się, szukając właściwego słowa – może „przodkowie”. Czasem słyszę ich we śnie albo nawet na jawie. Słyszę głosy, które coś mi mówią. Wtedy jestem nieobecny. Nie mogę z tobą rozmawiać, ale wszystko słyszę. Jakbym się zgubił. Ale kiedy coś takiego usłyszę, wiem, że to się sprawdzi. Po prostu wiem. Słyszę na przykład jakichś ludzi, a potem jakiś głos mówi mi: ten i ten umrze. I ja wiem, że tak będzie. – Milknie na chwilę. – Ale oczywiście nie mogę powiedzieć tego na głos. Jak by to zabrzmiało, gdybym komuś powiedział: twój ojciec czy twoja matka jutro umrze? Nikt tego nie wie. Tego się nie mówi. Czasem w obrębie danej rodziny istnieje coś, co ją chroni. Nie wiem, jak to nazwać po francusku, ale my Sererowie nazywamy to Pangool. To pochodzi od naszych przodków. To rodzaj siły. Jeżeli grozi ci niebezpieczeństwo, Pangool cię ostrzegą. Jak duchy.


Tłumaczenie z języka angielskiego: Marcin Wawrzyńczak

BIO

Maja ∀. Ngom – polsko-senegalska artystka wizualna mieszkająca w Londynie. Studiowała etnolingwistykę i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uzyskała stopień MA w Royal College of Art w Londynie.

Jej multi-dyscyplinarna działalność obejmuje obrazy, film, tekst i rzeźbę. W swoich pracach Ngom bada zagadnienia tożsamości w kontekście przynależności i przemieszczenia, nawiązując do post-strukturalnej literatury feministycznej i myśli fenomenologicznej. Jej osobiste doświadczenia związane z pochodzeniem z międzypokoleniowej i wieloetnicznej rodziny składają się na prace o fragmentarycznych narracjach w formie autobiograficznej fikcji o płynnych tożsamościach i fantastycznych zdarzeniach.


* Zdjęcie w tle: Maja ∀. Ngom

[1] Wariacje wyrazu Murzyn są często używane w polskim słownictwie związanym z kulinariami, szczególnie w nazwach ciast, np. Murzynek, Usta Murzyna, Pocałunek Murzyna, czy Cycki Murzynki, by wymienić tylko kilka. Ponadto popularna odmiana truskawki Senga Sengana sprzedawana jest w polskich marketach pod nazwą Murzynka.

Pozostało 80% tekstu