W jaki sposób artyści wyrażają solidarność z uchodźcami? Artystka i choreografka Riikka Theresa Innanen opowiada o swoich doświadczeniach pracy na rzecz ruchu „Right to Live”, zainicjowanego w Helsinkach przez uchodźców. W swoich działaniach kieruje się etyką solidarności, która ma niewiele wspólnego z tradycyjną pomocą humanitarną. Aktywiści solidarności nie świadczą usług, ani nie niosą pomocy. Nie wypowiadają się w imieniu uchodźców, ale z nimi współpracują, wspierając polityczne dążenia osób starających się o azyl i reagują na praktyczne potrzeby w konkretnej sytuacji.

Riikka Theresa Innanen, "Gdy fińskie media donosiły o uchodźcach w 2017 roku zawsze używali naszych flag i symboli". Zdjęcie: Julia Autio.

Airi Triisberg: Jak doszło do tego, że wzięłaś udział w demonstracji „Right to Live”?

Riikka Theresa Innanen: Przechodziłam obok, gdy się właśnie rozpoczynała. Demonstranci potrzebowali śpiworów, czapek i rękawiczek. Przyniosłam im swój zapasowy śpiwór i rękawiczki. Poprosili o inne rzeczy, więc wróciłam następnego dnia. Nie znałam nikogo w tej grupie. Po prostu podeszłam i zapytałam, co robią i czego im potrzeba. Z czasem zaczęli mnie rozpoznawać. Wołali do mnie: „Hej, siostro!”, częstowali herbatą i zatrzymywali mnie, żeby porozmawiać. Ta sytuacja mogłaby zilustrować teorię bramy… Stopniowo pomagałam im coraz częściej. Nie mam wiele, więc nie mogłam dać im pieniędzy, ale dysponowałam wolnym czasem.

Kiedy i w jakim kontekście rozpoczęła się demonstracja i co miała na celu?

Zaczęła się 10 lutego 2017 roku, z inicjatywy irakijskich uchodźców. Zamierzali demonstrować przez trzy dni przed muzeum sztuki współczesnej Kiasma. Istotne były dla nich trzy kwestie. Najważniejszą z nich było, że proces przyznawania azylu ma poważne mankamenty – ludzie, którzy potrzebują ochrony ze strony organizacji międzynarodowych, w Finlandii nie mogą na nią liczyć, otrzymują decyzje odmowne i są odsyłani do swoich krajów na pewną śmierć. Ówcześnie był to palący problem; jesienią i zimą 2017 roku ogromnej rzeszy osób, które ubiegały się o azyl, odmówiono prawa pobytu. Zgłaszano też postulaty dotyczące przymusowo deportowanych i nielegalnych imigrantów.

Początkowo demonstrację zaplanowano na trzy dni, od piątkowego wieczoru do niedzieli. W ciągu weekendu przyłączyli się do niej uchodźcy z Afganistanu. Postanowiono kontynuować akcję przez cały tydzień. Później demonstrantów usunięto sprzed Kiasmy, dlatego przenieśli się na plac w okolicy dworca, który okupowali przez sto czterdzieści dni. W lipcu demonstrację usunięto spod dworca, jako oficjalny powód podając obchody Pride. Takie uzasadnienie było o tyle kontrowersyjne, że organizatorzy Pride popierali demonstrację. Po usunięciu jej z placu przydworcowego, wróciła ona pod Kiasmę, a we wrześniu przeniosła się na Plac Trzech Kowali, gdzie ją zakończono.

Początkowo demonstranci zamierzali rozbić namioty, by zobrazować co się stanie, gdy w Finlandii pojawi się więcej nielegalnych imigrantów. Bezdomni uchodźcy zaczną koczować na dziko. Pomysł instalacji z namiotów miał pewien wymiar artystyczny. Kiedy jednak po tygodniu usunięto protestujących sprzed Kiasmy, uświadomili oni sobie, że towarzyszy im grupa Arabów i Afgańczyków, a demonstracja wygląda niechlujnie, wręcz przerażająco. Finowie mieli do pokonania bardzo wysoki próg, jeśli chcieli podjąć rozmowę z demonstrantami, którym naprawdę zależało na poznaniu mieszkańców miasta i nawiązaniu z nimi dialogu. Wielu uchodźców po raz pierwszy miało okazję poznać Finów, a wielu Finów podczas demonstracji po raz pierwszy rozmawiało z uchodźcami.

Gdy demonstranci zapytali, czy znam kogoś, kto ociepliłby ich wizerunek, uświadomiłam sobie, że dysponuję właściwymi do tego narzędziami. Przygotowywałam wcześniej instalacje artystyczne. Zajmuję się choreografią i często zastanawiam się nad tym, jak ludzie poruszają się w przestrzeni i jak tworzyć przestrzenie dla spotkań nieznajomych.

Instalacja doskonale spełniła swój cel, poruszała się na wietrze i była bardzo delikatna. Dworzec mija codziennie tłum ludzi zmierzających do pracy. Niektórzy czytali wiadomości i dopisywali swoje.

Co im zaproponowałaś?

Wciąż miałam materiały, które wykorzystałam w instalacji Tree of Happiness. Potrzebowałam jedynie papieru i spinaczy do bielizny. Cała instalacja składa się z wiadomości zapisanych na kartkach poruszanych przez wiatr. Wokół niej powstaje dużo dobrej energii. Jest intymna, kameralna, a zarazem tkwi w niej subtelna siła. Dość szybko aranżacja uległa jednak zniszczeniu – po dwóch dniach wiadomości porwał wiatr, zmoczył deszcz i śnieg. Wtedy przygotowaliśmy drugą wersję z przymocowanych do sznurka kawałków płótna, na których można było pisać flamastrami. Niektóre z zachowanych przez nas wpisów są bardzo stare, pochodzą z początków demonstracji. Dobrze, że mogliśmy zarejestrować historię tych spotkań. Te flagi są pięknym archiwum pamięci, swego rodzaju dziedzictwem kulturowym.

Flagi na sznurku stały się barierą odradzającą demonstrantów. Nie chcieliśmy wznosić muru oddzielającego wnętrze od zewnętrza. Zależało nam na tym, by zaprosić gości do środka. Instalacja doskonale spełniła swój cel, poruszała się na wietrze i była bardzo delikatna. Dworzec mija codziennie tłum ludzi zmierzających do pracy. Niektórzy czytali wiadomości i dopisywali swoje. To była swoista brama. Niektórzy przechodnie wchodzili w przestrzeń demonstracji i po chwili zaczynali rozmawiać z protestującymi.

Dlaczego potrzebowaliście ogrodzenia?

Z powodu rasistowskiego obozu Suomi Ensin, nacjonalistycznej partii fińskiej. Rozbili oni namiot po drugiej stronie placu dworcowego, przez co byliśmy narażeni na regularne, stałe i planowe szykany. Przychodzili co najmniej trzy razy dziennie. Policja i władze miejskie poinformowały nas, że możemy wezwać funkcjonariuszy, jeśli przeciwnicy demonstracji wtargną na jej teren. Dlatego musieliśmy wytyczyć obszar demonstracji, ale nie chcieliśmy stawiać barierki. Instalacja, niczym cienka membrana, oddzieliła teren protestu od przestrzeni miasta.

Nie zbliżaliśmy się do obozowiska Suomi Ensin. To oni przychodzili do nas, by wszczynać awantury. Filmowali nas. Wielokrotnie obrzucali nas wyzwiskami. Dopiero pod koniec czerwca, gdy złożyliśmy około siedemdziesięciu skarg z powodu szykanowania, policja zmusiła ich do opuszczenia placu. Nam nie postawiono ani jednego zarzutu.

Zamiast W Afganistanie jest niebezpiecznie, napisali W Afganistanie jest bezpiecznie, zamiast Skończmy z deportacjami Zacznijmy deportacje. Dosłownie zacytowali tylko jeden napis: Dlaczego Migri, policja i rząd nic k*** nie robią?.

Instalacja z flag to przykład projektu artystycznego, który funkcjonuje jako linia demarkacyjna, a zarazem narzędzie komunikacji. Czy również w innych przypadkach korzystałaś ze swoich umiejętności artystycznych?

Przygotowaliśmy też tablice, na których umieściliśmy wspólnie napisane teksty. Ja zajęłam się oprawą graficzną. Tablice te pełniły funkcję praktyczną: ten, kto na lotnisku chciał protestować przeciwko deportacji, mógł zabrać ze sobą jedną z nich. Stały się one szyldem, pod którym organizowano demonstracje „Right To Live”.

Zarówno tablice, jak i flagi nabrały wymiaru metaforycznego. W 2017 roku, gdy tylko pojawiał się jakiś artykuł albo informacja o uchodźcach, w mediach relacjonowano ich historie za pomocą tych flag i tablic. Należały one jednak do ruchu „Right to Live”, a nie do mnie. Wielu uchodźców nawet nie wie, że to ja je zaprojektowałam i prawdopodobnie nie ma to dla nich znaczenia.

A jak skomentujesz fakt, że Migri [fińskie służby imigracyjne] i Suomi Ensin przechwyciły te wizualne symbole?

Tak właśnie się stało. Nasze tablice były białe z tekstem na czerwono, więc Suomi Ensin zrobili białe tablice zapisane na niebiesko, odwołując się do kolorystki fińskiej flagi. Napisali na nich hasła zaprzeczające naszym. Zamiast „W Afganistanie jest niebezpiecznie”, napisali „W Afganistanie jest bezpiecznie”, zamiast „Skończmy z deportacjami” – „Zacznijmy deportacje”. Dosłownie zacytowali tylko jeden napis: „Dlaczego Migri, policja i rząd nic k*** nie robią?”.

Kolejna próba podobnego przechwycenia miała miejsce w maju, podczas festiwalu World Village, gdzie Urząd Imigracyjny i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych miały swoje namioty. W każdym z nich znajdowały się rozwieszone sznurki z kartkami, na których odwiedzający mogli napisać, co daje im poczucie bezpieczeństwa. Gdy weszłam do jednego z tych namiotów, osłupiałam. Oczywiście, te flagi nie są oryginalnym pomysłem. Kojarzą się z Wish Tree Yoko Ono, ze starymi tradycjami żydowskimi i tybetańskimi flagami modlitewnymi. Tę konkretną formę wykorzystuje się podczas protestów organizowanych przez uchodźców, którzy uczynili z flag swój znak rozpoznawczy. Z jednej strony mnie to zirytowało, a z drugiej uświadomiłam sobie, że dotknęliśmy czułej struny. Prowadziliśmy walkę polityczną w sferze wizualnej.


Tłumaczenie z języka angielskiego: Mateusz Borowski

BIO

Riikka Theresa Innanen fińska choreografka, tancerka i artystka wizualna. Poza Finlandią, jej prace wystawiane były w Ameryce Północnej, Europie i Afryce Zachodniej. Została wyróżniona na festiwalu tańca Tanssin Virtaa w 2014 roku i otrzymała kilka grantów, w tym stypendium artystyczne od Svenska Kulturfonded w latach 2011-2012. Spędziła rok na płatnej rezydencji w Daghdha Dance Company w Irlandii. W maju 2016 roku YLE (fiński nadawca publiczny) wyemitował wyreżyserowany przez Barbro Björkfelt film dokumentalny o jej twórczości. Aktualnie Innanen skupia się na procesach kolektywnych oraz aktywizmie na rzecz uchodźców.

Odkąd ukończyła School for New Dance Development (SNDO) oraz wydział teatru holenderskiej Amsterdam School of the Arts w 1997 roku, organizowała wydarzenia takie jak festiwal Side Step, a także uczyła tańca, choreografii i pracy z kamerą, przede wwszystkim w Amsterda School of the Arts (1997–2004).

http://www.riikkainnanen.com/wp/

Airi Triisberg to mieszkająca w Tallinie niezależna kuratorka i autorka tekstów. Interesują ją zazębiające się dziedziny na pograniczu aktywizmu politycznego oraz sztuki współczesnej, kwestie związane z płcią społeczną i seksualnością, zdrowiem/chorobą i niepełno-/sprawnością, a także: samoorganizacją, kolektywnym okazywaniem troski, sprzeciwem wobec prekarnych warunków zatrudnienia w dziedzinie sztuki i nie tylko. Jej praktyka jako aktywnej politycznie robotnicy sztuki lokuje ją przeważnie na pograniczu edukacji politycznej, samoorganizacji i wytwarzania wiedzy. Jednym z jej bieżących zainteresowań badawczych są historyczne i współczesne przypadki upolitycznienia doświadczenia choroby lub niepełnosprawności na użytek wyrażania krytyki społecznej. Triisberg była kuratorką wystawy Get Well Soon! (2015), prezentującej artystyczne reartykulacje społecznego imaginarium zakorzenionego w radykalnych ruchach lat 70. Inny wątek jej praktyki koncentruje się wokół prekariatu pracowniczego i form organizacji pracowników sztuki. W latach 20102012 Triisberg była aktywną członkinią ruchu związkowego pracowników sztuki w Tallinie. W roku 2015 była (obok Minny Henriksson i Erika Krikortza) współredaktorką książki Art Workers Material Conditions and Labour Struggles in Contemporary Art Practice. Aktualnie zaangażowana jest prace organizacyjne o charakterze antyrasistowskim.

Pozostało 80% tekstu