Film Wędrująca Ziemia, na podstawie opowiadania uznanego chińskiego pisarza fantastyczno-naukowego Liu Cixina, stał się drugim najbardziej kasowym chińskim filmem w historii. Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. W Układzie Słonecznym nie się dłużej mieszkać, ludzkość tworzy więc Zjednoczony Rząd Światowy i postanawia wypchnąć Ziemię do układu Alfa Centauri. Zbudowane zostają silniki planetarne, pod którymi znajdują się miasta – w nich właśnie podczas kosmicznej podróży zamieszka ludzkość. Termojądrowe motory zatrzymują obrót planety, a następnie nadają jej wystarczający ciąg, by oddalała się od słońca. Film zaczyna się w chwili, gdy Ziemia mija Jowisza; jego grawitacyjne wahnięcie powoduje niszczycielskie wstrząsy sejsmiczne i międzynarodowe zespoły ratownicze ryzykują życiem, by silniki działały dalej. Jednak Jowisz nieubłaganie przyciąga. Sterowana przez sztuczną inteligencję międzynarodowa stacja kosmiczna uznaje, że Ziemia jest nie do uratowania i uruchamia tryb ewakuacyjny, by dalej szukać ciał niebieskich zdatnych do zasiedlenia. Młody Liu Qi proponuje zdetonowanie bogatej w wodór atmosfery Jowisza, by odepchnąć Ziemię od przyciągającej ją planety-giganta, jednak najpotężniejszy z silników nie daje rady tego uczynić. W tej krytycznej chwili ojciec Qi, astronauta Liu Peiqiang, niszczy układ sterujący stacją i wlatuje swoim statkiem kosmicznym w chmurę między Jowiszem i Ziemią, składając ofiarę życia, by umożliwić detonację. Ziemia wyrwana zostaje z orbity Jowisza i kontynuuje podróż ku innej galaktyce.

Plakat filmu z zamarzniętą Wierzą Szanghajską.

Jednym z najbardziej uderzających wątków opowiadania i filmu jest potraktowanie Ziemi jako statku kosmicznego. W odróżnieniu od biblijnej opowieści o arce Noego (a wcześniej mezopotamskich eposów tego rodzaju) czy typowego hollywoodzkiego scenariusza, gdzie tylko garstka ludzi ratuje się z ziemskiej katastrofy, dokonując cudownych i wielkich czynów – podstawą jest tu ekstensywna wizja przestrzeni. Ziemię/dom można zawsze rozciągnąć na zewnątrz, podczas gdy w Wędrującej Ziemi ujęcie planety jest skierowane do wewnątrz, intensywne. (W opowiadaniu Liu Cixina Problem trzech ciał rozmaite istoty, ludzkie i nie, wierzą w komunizm, a bohater postrzega sprawy z buddyjskiej raczej niż chrześcijańskiej perspektywy, czyniąc jednak nawiązania do arki Noego). Chińska publiczność niemal bez wyjątku jest w stanie skojarzyć to z koncepcją ān tǔ zhòng qiān, przywiązania do ziemi tak silnego, że człowiek nie chce opuścić danego miejsca. Jest ona głęboko zinternalizowana za sprawą tradycyjnie konfucjańskiego i agrarnego porządku społecznego.

Cixin nie jest jednak pierwszym, który zaproponował scenariusz wyrwania Ziemi z orbity. Pisarz i publicysta Bao Tianxiao (1875-1973) napisał nowelę Opowieści końca świata, w której Księżyc zbliża się do Ziemi i ludzie zastanawiają się, co robić. Jedną z propozycji jest właśnie użycie środków naukowych celem wysłania planety poza Układ Słoneczny.

Przypomina się rozmowa, jaką Mao Zedong przeprowadził z Yangiem Zhenningiem, chińskim fizykiem, laureatem Nagrody Nobla, zajmującym się reakcjami nuklearnymi. Mao zapytał, czy materia jest nieskończenie rozszczepialna. Świat fizyki ujawnia podzielność, do której pasują maoistowskie dyskursy: podział klasowy, wróg klasowy, nieustająca walka. Zhenning powiedział również, tym razem nie nawiązując już do fizyki atomowej: „Weź patyk długi na stopę i skracaj go codziennie o połowę. Minie dziesięć tysięcy lat, a patyk się nie skończy. Jeżeli nie wierzysz, spróbuj. Jeżeli się skończy, to znaczy, że nauka nie istnieje”.

Teraz trend się odwrócił. Ponieważ na emigrację udaje się Ziemia jako taka, ludzie muszą bardziej ze sobą współpracować, nie mogą sobie pozwolić na walki frakcyjne. (W opowiadaniu Cixina, na kanwie którego powstał film, istnieją frakcje opowiadające się za porzuceniem Ziemi, dlatego fani przewidują, że w drugiej części konflikty na pędzącej ku Alfa Centauri planecie mogą się zaognić). Powstaje kwestia zarządzania globalnego, jak odzwierciedla to koncepcja rénlèi mìngyùn gòngtóngtǐ [wspólnota ludzkiej przyszłości], po raz pierwszy zaprezentowana na 18. Zjeździe Chińskiej Partii Komunistycznej w 2012. Dyskurs „wspólnoty przyszłości” jest odpowiedzią Chin na globalizację i kwestię współpracy państw przy stawianiu czoła wyzwaniom, takim jak zmiany klimatyczne czy terroryzm. Na rozmaitych globalnych szczytach chińscy przywódcy podkreślają konkretne problemy polityczne: wzrost, bezpieczeństwo czy zrównoważony rozwój, a także wagę niematerialnych, na przykład kulturalnych więzów. Czy przy swym ekstremalnym i spekulatywnym charakterze Wędrująca Ziemia może być zapowiedzią tego, jak w przyszłości może wyglądać rząd światowy?

Zjednoczony rząd ziemski jest niewątpliwie najwyższym organem władzy planetarnej. Jego logo nawiązuje do symbolu ONZ, chociaż film nie wyjaśnia, czy gremium powiela również strukturę zarządzania – a więc i wady – swego istniejącego pierwowzoru. Istnienie takiej instytucji każe wielu widzom pytać o szczegóły jej funkcjonowania, na przykład dlaczego oficjalnym językiem jest francuski (który jest jednym z języków oficjalnych ONZ). W każdym razie idea rządu reprezentującego całą ludzkość przemawia do wyobraźni. (Populacja ziemska została jednak zredukowana o połowę ze względu na ograniczenia infrastrukturalne, co w Chinach wywołało kontrowersje. „Czy naprawdę trzeba było poświęcać połowę ludzkości?” – pytał jeden z recenzentów). Ratowanie silników rzeczywiście wymaga wysiłków międzynarodowych – zespoły japońskie, filipińskie, rosyjskie, chińskie jadą ze swoich macierzystych baz po skutym kosmicznym lodem terytorium ich niegdysiejszych państw. Tutaj interesujące byłyby również szczegóły dotyczące tego, jak wyglądają kwestie administracyjne w globalnym państwie postnarodowym, kształcenie, a także to, jak obywatele starają się utrzymać dawną kulturową tożsamość – na początku filmu oglądamy świętowanie Nowego Roku na modłę typowo chińską przeniesione w realia podziemnego miasta. Tym, czego w filmie brakuje, jest uczciwe przemyślenie formy systemu społecznego poza samym aspektem rządu światowego. Nie znajdziemy w nim także odpowiedzi na pytania, czy obecne relacje społeczno-ekonomiczne trwają dalej, jaki jest ustrój gospodarczy, co oznacza edukacja w epoce postapokaliptycznej i czy rodziny są zorganizowane tak jak nasze i hołdują tym samym wartościom (pomijając fakt, że nasze wartości społeczne potrafią zmieniać się radykalnie z pokolenia na pokolenie). W źródłowym opowiadaniu Cixin napomyka się tu i ówdzie o realiach życia: wszyscy interesują się astrofizyką i inżynierią, podczas gdy sztuka i filozofia prawie nie są wykładane, miłość, jeżeli ktoś ją w ogóle czuje, jest nieformalna, chociaż pary zawierają małżeństwa i płodzą dzieci, a każdy w swych działaniach nadzorowany jest przez (technokratyczny) Zjednoczony Rząd Światowy – w czym pobrzmiewa niepokojąca aluzja do Nowego wspaniałego świata, filmowi brak tu świeżości i pomysłowości, jakie cechują sekwencje astrofizyczne.

Mimo całego zadęcia związanego z rządem planetarnym w niektórych partiach filmowi brakuje pewności siebie, jego twórcy zdają się raz po raz nerwowo usprawiedliwiać i tłumaczyć. Na przykład chuligan, przypadkowy członek załogi, pół-Chińczyk, pół-Australijczyk, musi koniecznie uderzyć się w pierś i powiedzieć „Mam chińskie serce” w pekińskim dialekcie, by dowieść swej wartości. Są to typowe zagrywki pod krajową publiczkę, przyzwyczajoną do gatunku tak zwanych filmów patriotycznych. Mentalność ta kontrastuje w ciekawy sposób z koncepcją tianxia („wszystko co pod niebem”), określającą historyczny porządek światowy w społeczeństwie konfucjańskim, w którym uniwersalny cesarz stoi ponad wszystkim, pozwalając na współistnienie wszelkiego rodzaju różnic. Tianxia oznacza historycznie hierarchiczny system światowy, gdzie cesarstwo chińskie znajdowało się w centrum, a kraje peryferyjne były przezeń wasalizowane. Oznaczało to płacenie Chinom trybutu, a także symboliczne potwierdzanie władzy cesarza, często w wysoce skomplikowanych rytuałach performatywnych. W zamian wasale mogli liczyć na zbrojne wsparcie cesarza. Głębsze konfucjańskie korzenie tianxia mówią nam o porządku światowym, w którym uniwersalny cesarz postępuje zgodnie z kosmologicznym i moralnym porządkiem niebios, ucieleśniając niebiański mandat. Dynamiczna interpretacja konfucjanizmu głosi, że uniwersalnego władcę można obalić, jeżeli nie spełnia swej roli, a niebiański mandat może przypaść komuś innemu albo nawet innej epoce (jak twierdzili Japończycy w latach 30. i 40. XX wieku). Polityczną i geopolityczną konsekwencją systemu hołdowniczego był wzrost bezpieczeństwa bez konieczności angażowania się w wyścig zbrojeń1. W ten sposób przyczynił się on do pokojowego współistnienia rozmaitych narodów i państw. Niedawno odświeżone dyskursy tianxia i „wspólnoty ludzkiej przyszłości” dobrze do siebie pasują: oba postulują politykę na poziomie świadomości kulturowej, nie wyjaśniając jednak dokładnie, jak to osiągnąć.

Co jest tradycją, a co spekulacją?

Film Wędrująca Ziemia maluje dystopijną wizję planety, którą możemy boleśnie rozpoznać, lecz zdajemy sobie sprawę, że jest beznadziejnie nie do odzyskania. Widok uwięzionych pod lodem spektakularnych niegdyś szanghajskich wieżowców Pudong czy rozmowa chińskich i rosyjskich astronautów o tym, że może ich dzieci dożyją rozmarznięcia jeziora Bajkał i będą łowić w nim ryby, to dzwonki alarmowe uświadamiające nam, do czego może doprowadzić globalne ocieplenie – jeżeli nie teoretycznie udowodnione, to przynajmniej powszechnie odczuwane.

Takie katastroficzne obrazy to najlepszy sposób wykuwania „wspólnoty ludzkiej przyszłości”. Teoretycy kultury od Marcuse’a poczynając, podkreślali znaczenie kultury popularnej w dziele transformowania podmiotowości, niewielu jednak mogło przewidzieć panującą obecnie w Chinach modę na fantastykę naukową i tej mody społeczny potencjał. By go należycie ocenić, przyjrzymy się historii science-fiction, popularyzacji nauki („niefantastyki naukowej”) i edukacji, a także historycznym i współczesnym chińskim osiągnięciom naukowym.

Klatka z filmu przedstawiająca zamarznięty Pekin.

Jak mają się do siebie spekulacja i polityka? Fantastyka naukowa inspiruje, potrzebuje jednak w większym stopniu mediacji, by dostarczyć użytecznych wskazówek na temat rozwoju (niefantastycznej) nauki. Unia Europejska jako kluczowe technologie przyszłości określiła automatykę, sztuczną inteligencję (AI) i technologie proekologiczne, podczas gdy Chiny wpisują swoje ambicje do planów pięcioletnich. Sztuczna inteligencja pojawia się w trzech ostatnich i prowadzone są szerokie dyskusje na temat roli, jaką może odegrać w przemyśle, medycynie, opiece nad seniorami, edukacji, kulturze i sporcie. Co się tyczy tego, jak wiedza technologiczna przenika do szerokich mas, ogólna edukacja naukowa wypełnia lukę pomiędzy polityką państwową i społeczeństwem, przy czym inaczej wygląda to w Europie, a inaczej w Chinach. W tych ostatnich nawet emeryt wie, co to jest blockchain, programowanie nauczane jest w podstawówkach, a dzieci zachęca się do grania w aplikacje służące rozwijaniu umiejętności programistycznych (co nie pozostaje bez kontrowersji).

Fantastyka naukowa znajduje się na spekulatywnym krańcu edukacji popularnonaukowej. Na przykład szaleństwo na punkcie serialu Star Trek wybuchło w czasie, gdy tematyka eksploracji przestrzeni pozaziemskiej obecna była na pierwszych stronach gazet, za tło mając zimną wojnę i współzawodnictwo o dominację w kosmosie. Dzisiaj czar kosmosu nieco przybladł, a bezpardonowa rywalizacja pomiędzy globalnymi potęgami, czyli USA, Chinami i – do pewnego stopnia – Rosją, przeniosła się na pole technologii komunikacyjnych, komputerowych i biologicznych.

Czy da się jednak sprawić, by to, co spekulatywne, pomagało kształtować przyszłość? Możliwe jest tu eksperymentowanie z delikatną równowagą, na styku sztuki i procesów technologiczno-społeczno-politycznych, a nowe relacje społeczne i sposoby produkcji mogłyby być testowane i wyłaniać się na zasadzie, którą Deng Xiaoping, mówiąc o strategii chińskich reform, określił jako „ostrożne stąpanie po kamieniach, by przekroczyć rzekę”.

Podczas gdy zainteresowanie chińską kulturą i filozofią technologii gwałtownie rośnie, otwarte pozostaje kluczowe pytanie: czy tradycyjne myślenie uzasadnia różne podejścia do technologii? W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zaproponowaną przez Yuk Huia koncepcję kosmotechniki, czyli „powiązania porządku kosmicznego i moralnego poprzez działania techniczne”, co miałoby umożliwić przekroczenie konceptualnego dualizmu pomiędzy techniką i naturą2. Kosmotechnika wchodzi w owocny dialog z filozofem Gilbertem Simondonem i antropologiem Timem Ingoldem, którzy próbują ponownie zakorzenić człowieka w świecie, przywracając jedność postaci i gruntu. Kosmotechnikę można w tym sensie postrzegać jako ponowne zjednoczenie techniki (器 Qi, środków) i kosmosu (道 Dao, drogi, porządku). Hui wzywa następnie do ponownego osadzenia techniki na gruncie kosmologii, idąc tu za Simondonem i Leroi-Gourhanem, który twierdził, że doświadczenie techniki związane jest z kosmologią i częściowo przez nią kształtowane, a technologia jest przede wszystkim odnogą magii3.

Moglibyśmy również rozważyć rolę tradycyjnej nauki i kultury czy mitów związanych z techniką w dzisiejszym postępie technologicznym. Chiński program eksploracji księżyca nazwano imieniem bogini Chang’e, która wedle podań przedawkowała taoistyczny eliksir i poleciała na księżyc, gdzie mieszka do dzisiaj. Chińskie laboratorium kosmiczne nazywa się Tiangong, czyli „Niebiański Pałac”, w czym znowu pobrzmiewa echo tradycyjnych taoistycznych i ludowych opowieści. Patronem projektu QUESS (Quantum Experiments at Space Scale, Kwantowe Eksperymenty na Skalę Kosmiczną) jest Mozi, starożytny chiński filozof, który przewidział teorię cząsteczek i sformułował wczesną teorię astrologii.

Rolę mistycyzmu w historii radzieckiej kosmonautyki (bardziej wyraźną niż w programie Apollo) możemy podsumować cytując słowa historyka Asifa Siddiqiego o tym, że „wymyślenie nowoczesnej rakiety z jej nowym komunistycznym kosmonautą wymagało tyleż intelektualnej odwagi, co skoku wiary”4. Siddiqi twierdzi, że idea podróży kosmicznych, która na początku XX wieku miała wyraźne zabarwienie religijno-mistyczne, straciła ten charakter, gdy podczas zimnej wojny kosmonautyka stała się faktem. Chang’e, Tiangong i Mozi grają tu rolę kulturowych tropów, które mogą, ale nie muszą inspirować naukowych misji.

Wszystko to jest być może techno-orientalizmem w nowym przebraniu. Szczególnie gdy badacze nauki i technologii poszukują charakterystycznej „chińskiej drogi” – czerpiącej czy to z tradycyjnych czy ze spekulatywnych aspektów kultury – we współczesnych badaniach naukowych. Być może odmienna jest nie tyle kultura nauki i technologii, co leżący u jej podstaw kulturowy system wartości. Wiele mówi tu przykład związany z pojęciem czasoprzestrzeni. W opowiadaniu Cixina, w przypadku konieczności nagłej ewakuacji ludzie automatycznie stosują się do porządku, który daje młodym pierwszeństwo przed starszymi. Wcześniej wspomniany jest ten istotny pretekst, że wspomnienia mogą być genetycznie przekazywane (patrz ucieleśniona teoria i obecny etap rozwoju epigenetyki) z pokolenia na pokolenie. Ten mechanistyczny obraz człowieka zakorzeniony jest w racjonalizmie i scjentyzmie. Porównajmy to z Moralną Maszyną MIT Media Labu, która bada ludzkie odpowiedzi w związku z tak zwanym dylematem wagonika. W jednym z wariantów badania pytanie testowe brzmi: jeżeli na drodze pędzącego samochodu znajdują się dwie osoby, to czy zginąć powinna młodsza czy starsza? Podczas gdy w krajach indywidualistycznych większość ankietowanych wybiera tę drugą odpowiedź (np. 66 procent we Francji), w krajach o kulturze kolektywistycznej jest odwrotnie: 77 procent ankietowanych na Tajwanie, 72 procent w Chinach i 58 procent w Korei uratowałoby osobę starszą kosztem osoby młodszej5.

Mogłoby się wydawać, że w społeczeństwach konfucjańskich osoby starsze cieszą się większym szacunkiem niż gdzie indziej. Jednak konfucjanista Ji Xiaolan (1724-1805) komplikuje etyczny dylemat jeszcze bardziej. Wdowa mieszka z teściową i synem. Gdy któregoś dnia oboje wpadają do rzeki, wdowa zgodnie z konfucjańskim przykazaniem szacunku dla starszego ratuje teściową. Gdy ta ostatnia dowiaduje się, że jej wnuk, jedyny męski potomek rodu, nie żyje, popełnia samobójstwo. Xiaolan popiera myślenie nieortodoksyjne.

Każda epoka czy kultura musi stawić czoła własnym problemom i określić swój system wartości. W tym sensie społeczne imaginarium i system aksjologiczny proponowane przez Wędrującą Ziemię ufundowane są na mechanicznej koncepcji człowieka w odległej przyszłości. Zastanawiam się, co by było, gdyby istniała publiczna kultura science-fiction, która zachęcałaby do myślenia i wyobrażania sobie wolności, relacji społecznych, gospodarki i tak dalej w sposób radykalnie odległy od dzisiejszych norm?

Rozstajne drogi: niefantastyka naukowa

Zamiast solucjonizmu (wiary, że każdy problem jest do rozwiązania) Doliny Krzemowej czy hollywoodzkiego heroizmu – oba te podejścia obecne są również w Chinach – przydałaby nam się refleksja na temat tego, jak dochodzimy do futurystycznych scenariuszy. W tym momencie do gry wkracza niefantastyka naukowa.

W książce How to Network a Nation [Sieciując naród] Benjamin Peters śledzi historię cybernetyki w Związku Radzieckim i jego wysiłki na rzecz utworzenia wszechzwiązkowej sieci, która umożliwiałaby równoważenie podaży i popytu w czasie rzeczywistym. Wydaje się to być sprzeczne z zasadą centralizacji typową dla gospodarki nakazowo-rozdzielczej, niemniej chodziło tu o ogólne zwiększenie wydajności pracy, a to byłoby zgodne z socjalistyczną strategią rozwoju. Jednak interesowność i tarcia pomiędzy instytutami badawczymi, technokratami i specjalistami zaangażowanymi w ten ogólnopaństwowy projekt sprawiły, że ostatecznie go zarzucono6.

W krajach socjalistycznych generalnie wyznawano zasadę – wyprowadzoną z ideologii komunistycznej – że celem nauki jest zmiana człowieka. Dzisiaj z niedowierzaniem spoglądamy na ruchy, które propagowały zestrajanie pracy ludzkiej z maszynową i prowadziły służące temu eksperymenty, jak w przypadku Aleksieja Gastewa czy radzieckich i chińskich projektów cybernetycznych. Jednocześnie treści popularnonaukowe wryły nam się głęboko w pamięć. W socjalistycznych ośrodkach naukowych, które zwiedzaliśmy z okazji wycieczek szkolnych i na wakacjach, jest coś niewątpliwie melancholijnego. Zarazem wyczuwa się tam ducha aspiracji, co dodaje im powabu. Obrazy Menga Site oddają to złożone odczucie, ukazując nadzieję i rozczarowanie w wizerunkach pozbawionych twarzy postaci w przestrzeniach instytutów badawczych.

Meng Site, Muzeum gwiezdnego pyłu, dzięki uprzejmości Space Station Gallery.

Qian Xuesen, chiński aerodynamik, który współpracował z Theodore von Kármánem, a potem nadzorował chiński program atomowy i stworzył podstawy chińskiej kosmonautyki, był również od lat 50.-60. propagatorem cybernetyki. Hongzhe Wang porównuje chiński program cybernetyczny z amerykańskim oraz radzieckim i podkreśla jego zakorzenienie w chińskich „ruchach masowych”. W ZSRR masy również angażowały się w projekty popularnonaukowe, budując amatorskie samoloty i samochody, jak dokumentuje to zdjęcie koreańsko-kazachskiego artysty Alexandra Ugaya z dzieciństwa, na którym ukazany jest ze swymi pracami. Jednak w Chinach nigdy nie istniała klasa technokratyczna taka jak w Związku Radzieckim. Podczas Wielkiego Skoku i w trakcie rewolucji kulturalnej chińscy naukowcy stosowali cybernetykę, matematykę i analizę danych na poziomie lokalnym, we wsiach i konkretnych fabrykach, co w istocie oznaczało polityczną mobilizację poprzez technologię. Jednak ani za Mao ani później nie osiągnięto w Chinach ogólnokrajowej centralizacji, która umożliwiałaby realizację projektów cybernetycznych na masową skalę. Jednakowy nacisk na zagadnienia kosmonautyczne i oddolną politykę technologiczną – linię masową – charakteryzował chińskie podejście do rozwoju naukowego do końca lat 70.

Alexander Ugay z ojcem-budowniczym samolotów amatorskich i kolażem Więcej niż marzenia, mniej niż rzeczy, dzięki uprzejmości Aspan Gallery.

Alexander Ugay z ojcem-budowniczym samolotów amatorskich i kolażem Więcej niż marzenia, mniej niż rzeczy, dzięki uprzejmości Aspan Gallery.

Alexander Ugay z ojcem-budowniczym samolotów amatorskich i kolażem Więcej niż marzenia, mniej niż rzeczy, dzięki uprzejmości Aspan Gallery.

Alexander Ugay z ojcem-budowniczym samolotów amatorskich i kolażem Więcej niż marzenia, mniej niż rzeczy, dzięki uprzejmości Aspan Gallery.

Zainicjowawszy proces chińskich reform, Deng Xiaoping odebrał priorytet ciężkiemu przemysłowi militarnemu i usunął element politycznej mobilizacji z formuły rozwoju technologicznego. Przyspieszył tym samym gospodarcze odrodzenie nadając pierwszorzędne znaczenie branżom konsumpcyjnym i dając zielone światło prywatnej inicjatywie. Miejsce haseł rewolucyjnych zajęło motto Denga, głoszące, że „nauka jest główną siłą wytwórczą”. W tym czasie Qian Xuesen zaproponował wykorzystanie cybernetyki do badania rolnictwa i ekologii – w czym podobny był do swych zachodnich kolegów – ale też niezwykłych możliwości ludzkiego ciała w Qigongu i podobnych praktykach. Chociaż Chiny od czterech dziesięcioleci zbliżają się do zachodniego liberalnego modelu gospodarczego, politykę technologiczną nieodmiennie kształtuje podkreślanie roli jednostki i ludzkiego działania, w odróżnieniu od technologicznego uniwersalizmu jako nadrzędnej formacji politycznej7.

Grupa badaczy Qigongu eksperymentuje z „kosmicznym wokiem”, który ma odbierać energię kosmiczną, Pekin, 1993. Źródło.

Pomimo wszystkich tych przemian, masowa polityka technologiczna zachowała swój kulturowy wpływ w przemyśle i ukształtowała myślenie pokoleń dorastających od lat 60. do 80. XX wieku. Sam Liu Cixin jest dzieckiem swego czasu, a akcja jego bestsellerowej powieści Problem trzech ciał częściowo toczy się w latach 60. i 70. w samotnym chińskim ośrodku badania sygnałów radiowych z kosmosu.

Powrót do rzeczywistości

Po podsumowaniu podobieństw i rozbieżności w podejściu do nauki i technologii między Chinami i Zachodem, musimy zadać pytanie: jaka jest rzeczywistość? Jakie jest dzisiaj miejsce Chin w rozwoju naukowym?

W latach 2011-2015 ze swego ogólnego budżetu na badania naukowe Chiny przeznaczyły około 5 procent na dziedziny podstawowe i 85 procent na badania i rozwój, w porównaniu odpowiednio z 17 i 64 procentami w USA. Wydatki operacyjne są również znacznie niższe od międzynarodowych norm, co powoduje, że warunki bytowe naukowców pozostawiają wiele do życzenia8. Wymowny jest niedawny przypadek Wielkiego Teleskopu Optycznego (Large Optical/Infrared Telescope, LOT). Po oddaniu do użytku będzie on największym teleskopem na świecie i ma dać chińskim naukowcom przewagę m. in. przy badaniu początków wszechświata i poszukiwaniu planet pozasłonecznych. Jego konstrukcja była przedmiotem dyskusji, oprócz pierwotnie wybranego standardowego systemu optycznego z trzema lustrami zaproponowano bowiem system z czterema, który jest droższy, a może się okazać mniej precyzyjny. W wyniku ponownej oceny postawiono jednak na ten ostatni. W projektach tak zasadniczej wagi naukowy obiektywizm ściera się z nacjonalizmem (w skład pierwszej komisji oceniającej wchodzili zagraniczni eksperci) i zadawnionymi interesami. Chińscy czytelnicy mogą oklaskiwać wspaniałe osiągnięcia Liu Cixina, jednak w dziedzinie nauk podstawowych wciąż pozostaje wiele do zrobienia.

Pozwalając nam wyobrażać sobie kosmos na rozmaite sposoby, Wędrująca Ziemia i inne dzieła Liu Cixina rzucają zarazem nowe światło na to, jak rozumiemy i wyobrażamy sobie samych siebie. Tam, gdzie kończy się fantastyka naukowa, zaczyna się niefantastyka naukowa. Ale czy na pewno? W miarę, jak postępy globalnego ocieplenia coraz bardziej urealniają fantastyczne scenariusze, a związane z tym nastroje – czy to heroiczne czy eskapistyczne – przybierają na sile, potrzebujemy więcej samej technologii, by umożliwiła nam przetrwanie w pogarszających się warunkach antropocenu. Historycznych odniesień jest mnóstwo, od zasady umiarkowania, przez prawo zmiany i nieortodoksyjności w filozofii, po gorączkową masową mobilizację nauk i to, co wydaje się być jedyną niezachwianą drogą – scjentyzm. Lecz jeżeli myślenie spekulatywne cokolwiek nam mówi, to to, że nawet scjentyzm może okazać się niewystarczający, a wtedy gwiezdny pył humanistyki może zalśnić ponownie.

Tłumaczenie z języka angielskiego: Marcin Wawrzyńczak

BIO

Mi You jest kuratorką, badaczką i pracowniczką akademicką w Academy of Media Arts w Kolonii. Jest kuratorką serii performatywnych projektów w Asian Culture Center Theater w Gwangju w Korei Południowej, a także pierwszego Ulaanbaatar International Media Art Festival (Mongolia 2016) w ramach projektu badawczo-kuratorskiego dotyczącego Jedwabnego Szlaku. Jej zainteresowania akademickie obejmują filozofię performansu, studia nad nauką i technologią, a także filozofię polityczną. Publikowała m.in. w "Performance Research", "PARSE", "MaHKUscript", "Yishu", "LEAP". Jest stypendystką Alexander von Humboldt Foundation, pracuje jako reżyserka w Arthub (Szanghai) i doradczyni w The Institute for Provocation (Pekin).


Dziękuję Zhao Yangowi, Andreasowi Nieglowi i Zian Chenowi za zajmujące rozmowy, które pomogły mi napisać ten artykuł.

[1] David C. Kang, East Asia Before the West: Five Centuries of Trade and Tribute, Nowy Jork 2010, s. 55.

[2] Yuk Hui, The question concerning technology in China. An essay in cosmotechnics, Falmouth 2016, s. 19–20.

[3] Tamże, s. 203-223.

[4] Asif A. Siddiqi, Imagining the cosmos: Utopians, mystics, and the popular culture of spaceflight in revolutionary Russia, „Osiris: Intelligentsia science: The Russian century, 1860–1960”, 2008, nr 1, s. 260.

[5] Tamże, s. 288.

[6] https://www.technologyreview.com/s/612341/a-global-ethics-study-aims-to-help-ai-solve-the-self-driving-trolley-problem/ , dostęp: 25 V 2019.

[7] Hongzhe Wang, The Political Turn in Chinese and Soviet Cybernetics and Socialist Information Technology: A Historical Comparison, „Remapping”, 2016, nr 1.

[8] http://weekly.caixin.com/2019-03-09/101389764.html , dostęp 25 V 2019.

Pozostało 80% tekstu